Szczyt UE bez pełnej zgody co do migracji
18 października 2018Migracja była w czwartek jednym z głównych tematów szczytu UE. – Panowała powszechna zgoda, że naszym wspólnym celem jest zredukowanie nielegalnej migracji do zera – powiedział po obradach szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Ale choć obowiązkowy rozdzielnik uchodźców (skrojony pod przyszłe kryzysy migracyjne), który Komisja Europejska zaproponowała w 2016 r., nie ma teraz szans na wejście w życie, to Austrii (sprawuje teraz unijną prezydencję) nie udało się tego projektu zrzucić na dobre ze stołu negocjacyjnego.
Austriacki trik
Kanclerz Sebastian Kurz zaproponował wyłączenie rozdzielnika z „pakietu migracyjnego” obejmującego parę innych projektów dotyczących m.in. sprawniejszych deportacji czy też wzmocnienia Fronteksu, czyli unijnej straży granicznej. Taki chwyt negocjacyjny pozwoliłby na dokończenie reform migracyjnych poza relokacją, którą schowano by głęboko w unijnej szufladzie. – Austriacy jednak nie uzyskali właściwej większości dla swego pomysłu – tłumaczy świadek czwartkowych obrad w Brukseli.
Austriacki trik byłby po myśli Polski, ale wśród przeciwników Kurza znalazły się Niemcy. – Kanclerz Angela Merkel powiedziała innym przywódcom, że nie jest gotowa do rezygnacji z unijnych prac nad rozdzielnikiem – relacjonuje zachodni dyplomata. Projekt kwotowego podziału uchodźców (na wypadek kryzysów) pozostaje zatem wciąż aktualnym symbolem jednego z najbardziej toksycznych konfliktów w Unii w ostatnich dekadzie. Ale jednocześnie pozostają w mocy deklaracje kilku poprzednich szczytów UE, że prace nad pakietem migracyjnym powinny opierać się na szukaniu konsensusu, a zatem na unikaniu przegłosowywania przeciwników reform w Radzie UE.
– Ten spór w sumie toczy się o to, kto miał rację w 2015 r. Oficjalnie odpuszczenie tematu rozdzielnika przez Merkel byłoby – tego nie chcą Niemcy – interpretowane jako przyznanie się, że „polityka gościnności” wobec uchodźców była wielkim błędem – tłumaczy nasz rozmówca zaangażowany w przygotowania październikowego szczytu UE.
Jak kalkulować solidarność w UE?
Austriacy obecnie sondują nowy koncept „wiążącej solidarności” w kryzysach uchodźczych, która zobowiązywałaby wszystkie kraje Unii do pomocy, choć w wybranej przez nie formie. – Chodzi nam o rozszerzenie wachlarza różnych wariantów pomocy w porównaniu z tym, co wcześniej proponował m.in. Wyszehrad. Jeśli jakiś kraj nie zechce przyjmować azylantów pomimo kryzysu uchodźczego, powinien dołożyć się m.in. finansowo. Ale na poważnie. Warto bardzo mocno powiązać to z przyszłym budżetem UE – tłumaczy nam dyplomata jednego z krajów Beneluksu. Pomimo to w Unii nie ma zgody – to także sondował Kurz – na system, w którym kraje UE mogłyby „kupić” prawo do nieprzyjęcia ani jednego uchodźcy.
- Austriacka propozycja na początku wygląda dobrze, ale to byłoby za łatwe. Jeśli wszyscy wybieraliby opcję przykładowo z większymi wpłatami dla Afryki, to kraje Unii z kryzysowym napływem uchodźców pozostałaby same – powiedziała Merkel po szczycie. Ostatecznie skończyło się na szczycie na ogólnikowym wezwaniu Austrii do „kontynuowania prac” nad obecnymi projektami przepisów UE związanych z migracją.
Bruksela i Rzym spierają się o budżet
Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zreferował spór z rządem Włoch o projekt budżetu na 2019 r. na szczytowej sesji poświęconej euro. Włoski projekt zakłada deficyt na poziomie 2,4 proc. PKB, choć powinien wynosić tylko 0,8 proc. PKB, by pozostać w zgodzie z regułami Unii co do tempa zbijania długu wynoszącego ok. 130 proc PKB (przy unijnym limicie 60 proc. PKB). To efekt planowanego wprowadzenia „dochodu podstawowego” (780 euro) m.in. dla Włochów bez pracy, częściowego odwrotu od podwyższania wieku emerytalnego oraz „amnestii” za niezapłacone podatki.
Komisja Europejska zgodnie z zasadami strefy euro powinna odrzucić projekt budżetu Włoch, choć nigdy wcześniej nie korzystała z tego prawa ingerującego w tradycyjnie pojmowaną suwerenność. - Nie jesteśmy uprzedzeni wobec Włoch, a po prostu oceniamy włoski projekt budżetowy według zasad wspólnie przyjętych przez eurostrefę – tłumaczył w czwartek Juncker. Sęk w tym, że zwłaszcza włoski wicepremier Matteo Salvini (szef Ligi) zachowuje się, jakby celowo szukał budżetowej konfrontacji z Brukselą dla skonsolidowania eurosceptycznego elektoratu m.in. przed wyborami do Parlamentu Europejskiego z maja 2019 r.
Gdyby Włochy nie podporządkowały się zaleceniom Unii, groziłaby im za kilka miesięcy duża kara finansowa. Ale Bruksela ma nadzieję, że wcześniej rząd Włoch ugnie się ze strachu przed reakcją rynków finansowych na budżetowe problemy Italii. Zwłaszcza, że mali i średni przedsiębiorcy z zasobnej północy Włoch, którzy bacznie śledzą sytuację rynkową, to w sporej części wyborcy partii Salviniego. Pomimo to Juncker szukał na szczycie UE politycznego wsparcia w sporze z Rzymem. I otrzymał je głownie od krajów unijnej Północy. Wprawdzie debata na sali obrad była – jak mówią świadkowie – „bardzo delikatna”, ale włoski premier Giuseppe Conte podczas dwustronnych rozmów w Merkel i szefem holenderskiego rządu Markiem Rutte usłyszał o ich poparciu dla Komisji Europejskiej. – Wyraziłem moje obawy wobec projekty włoskiego budżetu. I moje pełne poparcie dla przestrzegania naszych wspólnych zasad dyscypliny budżetowej – powiedział Rutte.
Tomasz Bielecki, Bruksela