Süddeutsche Zeitung: zgubny list esesmana z urlopu
22 kwietnia 2010Prokurator w Hanowerze, na podstawie dziennikarskiego śledztwa niemieckiego dziennika Süddeutsche Zeitung, wznowił śledztwo przeciwko 95 letniemu dziś Erichowi Steidtmannowi. Były esesman jest podejrzany o to, że jako szef policji wraz z podległą mu kompanią, jesienią 1943 roku dokonał dwóch masowych egzekucji na 35 tysiącach Żydów. Obie miały miejsce w pobliżu Lublina. Centrum Simona Wisenthala, organizacja obrony praw Żydów, natychmiast umieściła go na światowej liście poszukiwanych przestępców narodowo-socjalistycznych.
Moralność byłego esesmana
Procesy przeciwko Erichowi Steidtmannowi toczyły się już w latach 60. i 70. Za każdym razem były umarzane z powodu braku wystarczających dowodów. W 2007 roku Steidtmann sam sprowokował zainteresowanie swoją osobą i służbą III Rzeszy. Dwa lata temu oskarżył biografa sekretarki Gestapo, Lisl Urban, w której to książce autor opisywał romans kobiety z oficerem SS. W owej "niedwuznacznej moralnie" postaci Steidtmann rozpoznał siebie i wytoczył proces o naruszenie dóbr osobistych. W pozwie ujawnił, że w 1943 roku powierzono mu zadanie "ochrony" warszawskiego getta.
Po nitce do kłębka historyk Stefan Klemp z Centrum Simona Wisenthala doszedł do dokumentów, z których wynikało, że Steidtmann brał udział w masakrze. Historyk natychmiast złożył doniesienie do prokuratury.
Dwa etaty esesmana
Dziś, przynajmniej teoretycznie, luki w bogatym życiorysie oficera SS, Ericha Steidtmanna, wydają się być wypełnione.
Rok 1943 w CV Steidtmanna wyglądał tak: Szef kompanii w getcie Warszawskim, ale również szef kompanii w Lublinie, gdzie 3 i 4 listopada doszło do masowych rozstrzeliwań - akcji o kryptonimie Dożynki, Jednostka, którą dowodził Steidtmann, to pierwsza kompania 101 batalionu policji. W tamtych czasach uchodziła za „pewną” i bardzo skuteczną. Jej zbrodniczymi dokonaniami zajmował się dogłębnie amerykański historyk Christopher C. Browning, autor książki na temat batalionu 101.
Nie zabijał, "bo był na urlopie"
Podczas przesłuchania w 1963 roku Steidtmann stwierdził, że kiedy pod Lublinem miała miejsce egzekucja, on był na urlopie w rodzinnych stronach. Podczas śledztwa dziennikarze SZ znaleźli list Steidtmanna z tego okresu, który zaprzecza jego zeznaniom. List został napisany 31 października, a więc na trzy dni przed masakrą. Adres nadawcy – numer poczty polowej i skrót „O.U” od niemieckiego tłumaczenia „miejsce zamieszkania”. Używanie takiego skrótu miało zmylić nieprzyjaciela w przypadku, gdyby poczta trafiła w ręce wroga, który przecież nie mógł się dowiedzieć o miejscu stacjonowania jednostki. Jako ówczesne miejsce zameldowania u Steidtmanna widniał Lublin. Wszystko to znaczy, że Steidtmann prawdopodobnie nie przebywał w tym czasie na urlopie. Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia, gdzie dokładnie zatrzymał się esesman trzy dni później. Amerykański historyk, Browning, zapytany o komentarz do znalezionego dowodu, powiedział: „to jest zupełnie niewiarygodne, aby na trzy dni przed wielką akcja jej dowódca wyjeżdżał na urlop”.
Maszyna wymiaru sprawiedliwości w ruch
Wszystkimi tymi wątkami i dowodami zajmie się w tym tygodniu prokurator w Hanowerze. W każdym razie będzie chciał on przesłuchać Erika Steidtmanna i dotrzeć do wszystkich żyjących świadków. Również rola Steidtmanna w getcie warszawskim zostanie jeszcze raz dokładnie prześledzona. Pytany o to Steidtmann odpowiedział prokuraturze w 1963 roku eufemistycznie: „byłem szefem grupy uderzeniowej ds. wywabienia urządzeniami dymnymi ukrywających się i pojedynczych likwidacji gniazd oporu”.
Wszystko to może doprowadzić do kolejnego procesu przeciwko domniemanemu zbrodniarzowi wojennemu w Niemczech. W Akwizgranie skazano na dożywocie innego esesmana, Heinricha Boera, któremu udowodniono zastrzelenie w 1944 roku trzech cywili. Przed monachijskim sądem toczy się właśnie proces przeciwko kolejnemu, domniemanemu zbrodniarzowi - Iwanowi Demianiukowi, któremu zarzuca się udział w eksterminacji tysięcy Żydów w obozie zagłady w Sobiborze.
Christoph Cadenbach, Bastian Oberbayer (SZ) / Agnieszka Rycicka (DW)
red. odp.: Jan Kowalski