Tajemnica poliszynela. Amerykańska broń atomowa w Niemczech
12 sierpnia 2015Przy głównej bramie bazy lotniczej Büchel w Nadrenii-Palatynacie powiewają dwie flagi: Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Stojący na straży żołnierze, niemiecki i amerykański, podejrzliwie obserwują przybyszy. Katja Tempel opowiada o tym miejscu, kiedy nagle jej opowieść zagłusza silnik samolotu. – To bombowce Tornado. Mają ćwiczenia. Raz w tygodniu startują z tej bazy – mówi 52-latka. Tempel mieszka i pracuje jako położna w tym regionie. Z innymi aktywistami grupy "Büchel 65" organizuje od marca do maja akcje protestacyjne, gdyż fama niesie, że w właśnie tutaj przechowywane są amerykańskie bomby atomowe.
Relikt zimnej wojny
W bazie lotniczej 33. Eskadry Lotnictwa Taktycznego Büchel w Górach Eifel w specjalnej strefie chronionej przez żołnierzy USA składowanych jest jakoby 10 do 20 amerykańskich bomb atomowych z czasów zimnej wojny. Publicznie nikt tego jednak nigdy nie potwierdził: NATO, a także niemiecki rząd, nie wypowiadają się na ten temat ze względów bezpieczeństwa. Wspólna polityka informacyjna nakazuje, żeby nie potwierdzać, ani nie zaprzeczać obecności broni atomowej.
Ale generalnie rozmieszczenie amerykańskiej broni nuklearnej w Europie, a także w Niemczech, jest tajemnicą poliszynela. Potwierdzają to jednoznacznie amerykańskie dokumenty. Nawet niemiecki rząd temu nie zaprzecza.
W umowie koalicyjnej między blokiem partii chadeckich CDU/CSU z SPD jest zanotowane, że rząd niemiecki wesprze pod pewnymi warunkami „wycofanie rozlokowanej w Niemczech i Europie taktycznej broni jądrowej”.
Właściwie wszyscy wiedzą o 20 amerykańskich bombach atomowych w Büchel, mówi Ottfried Nassauer, szef berlińskiego Centrum Informacji nt. Bezpieczeństwa Transatlantyckiego (Bits). Tłumaczy on, że chodzi o dwa modele B-61 o maksymalnej mocy 50 i 170 kt. Odpowiada to cztero- a nawet trzynastokrotnej mocy bomby atomowej zrzuconej 6 sierpnia 1945 na Hiroszimę.
W bazie lotniczej w Górach Eifel piloci ćwiczą także sytuacje, w których zaistniałaby potrzeba użycia bomb atomowych. W NATO nazywa się to zasadą „atomowego uczestnictwa sojuszników”. W okresie zimnej wojny niemieckie samoloty z amerykańskimi bombami atomowymi na pokładzie miały w sytuacji zagrożenia zatrzymać oddziały atakujących oddziałów zmechanizowanych Układu Warszawskiego – oczywiście za zgodą prezydenta Stanów Zjednoczonych. W tamtych czasach rozlokowanych było w Europie ok. 7 300 amerykańskich bomb i pocisków nuklearnych.
Otfried Nassauer ocenia, że 180 z nich, rozmieszczonych dzisiaj w Europie, nie ma właściwie żadnego militarnego znaczenia, poza efektem polityczno-psychologicznym. Jest to np. rodzaj gwarancji dla nowych państw członkowskich NATO, że Amerykanie wszystkimi dostępnymi środkami będą bronić u ich boku Europy przed zagrożeniami.
Modernizacja zamiast wymiany
Polityczna decyzja o wycofaniu amerykańskiej broni atomowej z terytorium Niemiec właściwie już zapadła.
Był to jeden z celów rządu koalicyjnego bloku partii chadeckich CDU/CSU i FDP zapisany w 2009 roku w umowie koalicyjnej. A w 2010 roku uchwalono to większością głosów w Bundestagu.
Ale nigdy do tego nie doszło. Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier przyznał niedawno na forum Bundestagu, że „w żadnym wypadku nie porzucono tej kwestii. Ale jest to tak samo trudne jak w poprzednich latach”. Być może jest nawet jeszcze trudniej.
Zmieniająca się tymczasem sytuacja geopolityczna wskazuje na zabiegi w innym kierunku. Rząd Stanów Zjednoczonych postanowił kilka lat temu zmodernizować swój europejski arsenał broni atomowej i przeznaczyć na to kilka miliardów dolarów. Rozlokowane w Europie bomby B-61 mają być zastąpione precyzyjnie sterowanymi głowicami.
Berlin zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma co liczyć na wycofanie amerykańskich bomb atomowych w najbliższych latach, mówi Nassauer. Według szefa berlińskiego Centrum Informacji nt. Bezpieczeństwa Transatlantyckiego wśród niektórych członków niemieckiego rządu panuje przekonanie, że na skutek wycofania amerykańskiego arsenału broni atomowej Niemcy stracą wpływ na plany związane z tą bronią. To oznacza jednocześnie „wstępną decyzję o tym, że rząd Niemiec będzie i musi pogodzić się z modernizacją tej broni, która od roku 2020 trafi do Europy” - tłumaczy Nassauer.
Stacjonowane w Büchel samoloty bojowe Tornado, które są nośnikami bomby atomowej B-61, musiały by zostać wtedy dostosowane do przenoszenia zmodernizowanych bomb.
Pierwotnie Bundeswehra miała do roku 2020 wycofać te bombowce z użytku. Ale wiadomo już, że część z nich po pozostanie na służbie i w razie potrzeby zostaną zmodernizowane.
Całkowite wycofanie amerykańskiego arsenału nuklearnego z Niemiec, czego domaga się Katja Tempel i protestujący z nią aktywiści "Büchel 65", przesunęło się w takiej sytuacji w odległą przyszłość.
Sven Pöhle / Barbara Cöllen