Ten pomnik Sobieskiego nie stanie w Wiedniu. Może inny
22 listopada 2024Wiedeń nie zbuduje sceny, „która może zostać wykorzystana do ksenofobicznej agitacji i podsycania islamofobicznych i antytureckich resentymentów”, ogłosiła na początku listopada Veronica Kaup-Hasler z Socjaldemokratycznej Partii Austrii (SPÖ) odpowiedzialna za kulturę radna miejska. Powołała się przy tym na ustalenia naukowe.
Decyzja „właściwie usprawiedliwiona”
W podjęciu decyzji pomagała jej polsko-austriacka grupa ekspertów. Jeden z jej członków, prof. historii Bogusław Dybaś z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, który w latach 2007-19 był dyrektorem Stacji Naukowej PAN w Wiedniu, powiedział austriackiej agencji prasowej APA, że „ze względu na charakter pomnika i jego niską wartość artystyczną” uważa decyzję Rady Miasta Wiednia „za właściwie usprawiedliwioną”.
W rozmowie z DW polski historyk mówi, że odmowa upamiętnienia polskiego króla w Wiedniu „dotyczy tego konkretnego pomnika w tym konkretnym miejscu”. – Tak sądzę i taką mam nadzieję, że to nie zamyka dyskusji o jakiejś kolejnej formie upamiętnienia Jana III Sobieskiego – mówi prof. Dybaś.
„Wstyd dla Wiednia i Wiedeńczyków”
Podobną nadzieję ma Zenon Kosiniak-Kamysz, który od miesiąca kieruje jako chargé d'affaires polską ambasadą w Wiedniu. – Nie przypuszczam, że ta decyzja jest rozstrzygnięciem ostatecznym, po wsze czasy – mówi DW. Dyplomata rozmawiał już o tym z Veroniką Kaup-Hasler, liczy też na rozmowie z burmistrzem Wiednia Michaelem Ludwigiem. – Brak pomnika to jest wstyd dla Wiednia i Wiedeńczyków – podkreśla ambasador Kosiniak-Kamysz.
Prof. Dybaś ubolewa, że dochodzenie do ostatecznego rozstrzygnięcia zajęło władzom Wiednia tak długo. Pomnik na Kahlenbergu miał być bowiem odsłonięty w 335. rocznicę odsieczy, czyli sześć lat temu. Cokół przygotowano już w 2013 roku, a pięć lat później pojawiła się na nim data bitwy: 12 IX 1683. Miasto jednak nie wyraziło wtedy zgody na umieszczenie na nim odlanego w Gliwicach monumentu. Pomnik zamiast do Austrii ruszył więc w podróż po Polsce. Zaczął od Krakowa.
Rzeźbiarz chciał chyba powiedzieć zbyt dużo
Autorem monumentu jest prof. Czesław Dźwigaj, znany przede wszystkim z kilkudziesięciu figur Jana Pawła II, ale i na przykład znajdującego się na krakowskim Cmentarzu Rakowickim pomnika ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu. „To Sobieski z buławą w ręku w trakcie natarcia. Za nim są husarzy – symboliczne skrzydła, a pod kopytami: pokonana armia osmańska”, tak pięć lat temu w rozmowie z dziennikarzem radia RMF FM opisywał rzeźbę Piotr Zapart z krakowskiego Bractwa Kurkowego, inicjator projektu i przewodniczący komitetu budowy pomnika.
Austriacki dziennik „Der Standard” przypomniał niedawno, że swoje zastrzeżenia wobec koncepcji typowego dla XIX wieku „pomnika bohaterów” wyraziła „grupa austriacko-polskich ekspertów”, która zaleciła „zdystansowanie się od jakiejkolwiek formy pomnika heroizującego”.
– Rzeźbiarz chciał chyba powiedzieć zbyt dużo – mówi w rozmowie z DW żyjący od 40 lat w Düsseldorfie polski artysta plastyk Emil Bartłomiejczak oglądając zdjęcia rzeźby sprzed lat, umieszczonej na lawecie, na której miała ona dotrzeć na Kahlenberg. Artysta nie widzi w nim też pomnika XIX-wiecznego. – Porównań trzeba by raczej szukać w znacznie odleglejszej przeszłości – dodaje.
Sojusznicy ze skrajnej prawicy
Gorącymi zwolennikami symboliki wyrażanej przez pomnik prof. Dźwigaja stała się dość niespodziewanie austriacka skrajna prawica, która wcześniej raczej nie pałała nadmierną sympatią wobec Polski i Polaków. „Byłoby skandalem, gdyby ta taktyka opóźniania została podjęta ze względu na wyborców ze społeczności tureckiej”, powiedział we wrześniu 2018 roku ówczesny szef parlamentarnego klubu Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) Johann Gudenus, gdy władze Wiednia wstrzymały zapowiadane na ten rok odsłonięcie pomnika.
Ten polityk zasłynął wcześniej wizytą u Ramsana Kadyrowa w Czeczenii, gdzie nie dostrzegł „żadnych oznak wojny czy dyskryminacji”, oraz udziałem w tak zwanej „wyborczej misji obserwacyjnej” podczas referendum na Krymie, po aneksji półwyspu przez Rosję w 2014 roku.
Rok później wycofał się jednak z polityki wraz ze swym partyjnym szefem i urzędującym wicekanclerzem Heinzem-Christianem Strachem, po publikacji przez media nagrań z Ibizy, na których między innymi obiecywali oni niejakiej Aljonie Makarowej, rzekomej kuzynce rosyjskiego oligarchy naftowego Igora Makarowa, przejęcie najpoczytniejszej austriackiej gazety „Neue Kronen Zeitung” w zamian za finansowe wsparcie dla FPÖ.
– Ale najbardziej skrajni nie są wolnościowcy, a identytaryści urządzający na Kahlenbergu demonstracje, podczas których dochodzi do starć z ich lewicowymi przeciwnikami – mówi w rozmowie z DW prof. Dybaś.
Ruch Identytarystyczny Austria (Identitäre Bewegung Österreich) powstał w 2012 roku jako odnoga zainicjowanego dziesięć lat wcześniej we Francji międzynarodowego ruchu Les Identitaires. – Ten pomnik pewnie by tylko podgrzewał atmosferę tych sporów – uważa polski historyk.
Szczęśliwe zakończenie?
Ambasador Kosiniak-Kamysz podkreśla, że Jan III Sobieski ma nie tylko wielkie zasługi dla Polski, ale i dla Austrii, i Europy. W rozmowie z DW zaznacza, że w sprawie jego upamiętnienia ma jak na razie za sobą jedynie wspomnianą rozmowę telefoniczną. – Nie dostaliśmy żadnego stanowiska wiedeńskiego magistratu na piśmie. Dlatego podchodzę do tego bez większych emocji. I mam nadzieję, że przez następnych kilka lat, gdy będę kierował polską ambasadą, będę miał wiele okazji do rozmów na ten temat. I do szczęśliwego zakończenia. To znaczy do godnego uczczenia króla Jana III Sobieskiego w Wiedniu.