UE. Praworządność traci na epidemii
1 kwietnia 2020Węgierski parlament w ostatni poniedziałek [30.03.2020] przyjął przepisy, które podczas obecnego „stanu zagrożenia” pozwalają premierowi Viktorowi Orbanowi rządzić dekretami i nie ustanawiają – co jest przedmiotem szczególnej krytyki – granic czasowych dla takiego nadzwyczajnego rozwiązania. Teoretycznie, parlament (Orban i tak ma w nim większość konstytucyjną) może zakończyć „stan zagrożenia”, ale jeśli będzie mógł się zebrać. A w tym może przeszkodzić – rzeczywiste lub domniemane – ryzyko zarażenia. Ponadto, nowe prawo wprowadza kary więzienia za szerzenie fałszywych informacji związanych ze „stanem zagrożenia”, co – jak ostrzega wiele organizacji pozarządowych – może zostać wymierzone np. w dziennikarzy krytykujących działania rządu w sprawie epidemii.
– Komisja Europejska dyskutowała dziś o nadzwyczajnych przepisach przyjmowanych w związku z epidemią w krajach członkowskich. Rozmowa dotyczyła też Węgier. Komisja będzie monitorować tę sytuację w duchu współpracy – poinformował jej rzecznik Eric Mamer.
W ślad za pisemnym oświadczeniem Ursuli von der Leyen z wczoraj [31.03.20] powtarzał, że nadzwyczajne przepisy we wszystkich krajach muszą być współmierne, ograniczone w czasie, respektujące swobodę słowa i wolne media. Przyczyną deklaracji von der Leyen były Węgry, ale szefowa Komisji Europejskiej – zapewne dla uniknięcia zbytnich zadrażnień – nawet nie wymieniła Węgier z nazwy. – W pełni się zgadzamy – odpowiedział zatem Zoltan Kovacs, rzecznik Orbana. Tłumaczył, że nowe węgierskie przepisy są całkowicie zgodne z wymogami przypomnianymi przez von der Leyen.
Ostrożność von der Leyen, która ostatniej jesieni zaczynała swą kadencję z zamiarem „nowego otwarcia” w stosunkach Brukseli z władzami Polski i Węgier, spotkało się ze sporą krytyką m.in. ze strony wielu europosłów. Nowe prawo potępili szefowie klubu centrolewicy i liberałów, ale – obejmująca Fidesz – frakcja Europejskiej Partii Ludowej (EPL) jest nadal mocno podzielona w sprawie Orbana, więc poprzestała na ogólnych wezwaniach do zachowania zasad demokratycznych. A jej przewodniczący Manfred Weber na razie milczy i jedynie Duńczycy zaapelowali o wyrzucenie Węgrów z tego klubu. Partia Orbana jest tylko zawieszona w centroprawicowej międzynarodówce EPL, ale to nie przekłada się bezpośredni na prace frakcji europarlamentarnej EPL, w której Węgrzy są nadal pełnoprawnymi członkami.
Natomiast przewodniczący EPL Donald Tusk w liście skierowanaym do członków tej międzynarodówki w środę po południu napisał, że – choć teraz priorytetem jest walka z zarazą – "wkrótce przyjdzie czas", gdy przeciwnicy wyrzucenia Fideszu z EPL będą musieli ponownie przemyśleć swe stanowisko.
Odebrać prawo głosu Orbanowi?
Do wyrzucenia Węgier z Unii (nie ma takiej prawnej możliwości), o ile Orban nie zrobi kroku w tył, wezwał były włoski premier Matteo Renzi. A szef luksemburskiej dyplomacji Jean Asselborn zaapelował o odebranie Węgrom prawa głosu na forum Unii (to wymagałoby jednomyślności wszystkich pozostałych krajów UE), ponieważ rząd Orbana „nie jest poddany demokratycznej kontroli ze strony swego parlamentu”.
– Przepisy o stanie nadzwyczajnym na Węgrzech: Epidemia wymaga właściwych reakcji, ale nie mogą zagrażać praworządności, odbierać władzy instytucjom demokratycznym i narażać praw podstawowych – już wcześniej napisał Michael Roth, niemiecki minister ds. UE. Jednak rządy innych krajów w Unii – nawet jeśli są krytyczne wobec Orbana – nie robią teraz nic więcej, choć teoretycznie, wobec braku działań von der Leyen, mają prawo same wszcząć postępowanie przeciwnaruszeniowe z finałem z TSUE.
– Nieadekwatność odpowiedzi Rady UE (kraje Unii) oraz Europejskiej Partii Ludowej rośnie wykładniczo z dnia na dzień – komentuje słowacki europoseł Michal Szimeczka.
Zwlekanie z Polską
Epidemia sprawiła, że Komisja Europejska w zasadzie wstrzymała decyzje o nowych postępowaniach przeciwnaruszeniowych, a w tych już rozpoczętych wydłużyła o dwa miesiące terminy dane krajom na podporządkowanie się rekomendacjom Brukseli.
– Komisja Europejska jednak wyjaśniła krajom UE, że nawet w tym trudnym czasie będzie podejmować działania, gdy tylko uzna to za potrzebne. Analizujemy nowe polskie prawo o wymiarze sprawiedliwości. I nie zawahamy się podjąć odpowiednich działań, gdy będą potrzebne – przekonuje nas rzecznik Komisji Europejskiej w odpowiedzi na pytanie o polską „ustawę kagańcową”. Ale pomimo takich deklaracji postępowanie przeciwnaruszeniowe co do „ustawy kagańcowej” się odwleka. Natomasit pracuje TSUE, który wkrótce rozstrzygnie w sprawie wniosku o doraźne zamrożenie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na Facebooku! >>