Ugoda budżetowa UE kosztem polityki spójności?
2 grudnia 2019Finlandia, kierująca w tym półroczu pracami Rady UE, rozesłała w poniedziałek (2.12.2019) do krajów Unii zarys kompromisu co do budżetu unijnego na lata 2021-27, który jest efektem kilkumiesięcznych negocjacji prowadzonych przez Finów i będzie tematem szczytu UE w przyszłym tygodniu. Finowie w swym projekcie, który udało nam się poznać, proponują utrzymanie – przedłożonej przez Brukselę przed ponad rokiem – reguły wiążącej wypłaty funduszy UE z praworządnością po 2020 r. Decyzję co do funduszy – to nie nowość - miałaby proponować Komisja Europejska, a zatwierdzać unijni ministrowie w Radzie UE. Jednak fiński dokument nie rozstrzyga, jak definiować wymaganą większość, co może być kluczowe dla skuteczności tego narzędzia.
„Fundusze za praworządność”
Co ważniejsze, Finowie, najpewniej w poszukiwaniu zgody ze strony Polski, podkreślają w swej propozycji, że decyzje co do funduszy miałyby zapadać tylko przy brakach praworządności, które „w wystarczająco bezpośredni sposób” wpływają na ryzyko złego zarządzania funduszami UE i na ryzyko dla interesów finansowych Unii. Wprawdzie projekt „fundusze za praworządność” był od początku tłumaczony obawami o unijne pieniądze (niezależność wymiaru sprawiedliwości potrzebna np. w walce z przekrętami korupcyjnymi), ale w pierwotnej formie ten projekt oznaczał, że już samo postępowanie z art. 7. mogłoby zapalić czerwoną lampkę w sprawie budżetu.
Choć formalnie do zatwierdzenia zasady „fundusze za praworządność” nie trzeba jednomyślności krajów Unii, to definiowanie, co oznacza „bezpośrednie” zagrożenie dla budżetu UE płynące z powodu łamania praworządności, może stać się jednym z najtrudniejszych elementów ugody budżetowej w UE. - Obstawiam, że to temat na ostatnią noc ostatniego szczytu UE, który zatwierdzi budżet. Spodziewałbym się targów, w których niektórzy główni płatnicy będą próbowali wymuszać zgodę na regułę „pieniądze za praworządność” za pomocą groźby dalszych cięć budżetowych – mówi nam wysoki rangą UE zaangażowany w rozmowy budżetowe.
Cięcia czy tak czy tak
Fiński dokument, który udało nam się poznać, proponuje nowy unijny budżet na poziomie 1,07 proc. DNB (dochodu narodowego brutto w skali całej wspólnoty niewiele różniącego się od PKB), choć - przedłożony przed ponad rokiem - projekt Komisji Europejskiej przewiduje ok. 1,11 proc. DNB, a europarlament oficjalnie wciąż domaga się 1,3 proc. Fińska propozycja prowadziłby zatem do ścięcia przyszłej siedmiolatki budżetowej z 1135 mld, które zaproponowała Komisja Europejska, do 1087 mld euro, czyli o 48 mld euro mniej (w cenach z 2018 r.), co oznaczałby dalsze straty dla Polski. A przecież już projekt Komisji Europejskiej w przypadku Polski przekłada się na odchudzenie koperty dla Polski z obecnych 83,9 mld euro (w budżecie 2014-20) do 64,4 mld euro w budżecie 2021-27 (w cenach z 2018 r.), czyli o 23 proc. W projekcie Komisji przeznaczono dla Polski ze wspólnej polityki rolnej około 27,1 mld euro (w tym 18,9 mld euro na dopłaty rolne), a w obecnej siedmiolatce to ok. 33 mld euro.
Finowie łaskawsi dla rolnictwa
Bardzo dużej części „fińskiej redukcji” – jeśli porównać ją do projektu Komisji z 2018 r. - dokonano kosztem polityki spójności (minus 18 mld euro), z zachowaniem tych samych kwot na dopłaty rolne oraz przy lekkim zwiększeniu całej puli na politykę rolną, w którą jednak wlicza się dużą część działań na rzecz środowiska.
W rezultacie cięcie polityki spójności, której głównym beneficjentem jest Polska, wyniosłoby 12 proc. w porównaniu z obecną siedmiolatką (2014-20), zamiast ok. 10 proc. proponowanych przez Komisję. A złagodzone cięcie z polityce rolnej, której mocno broni Paryż, wyniosłoby „tylko” 13 proc. zamiast 15 proc. zaproponowanych przez Komisję.
Czy „przyjaciele spójności” utrzymają jedność?
Finowie proponują, by 25 proc. wydatków z budżetu UE było powiązane z realizacją celów Unii w walce z kryzysem klimatycznym. Jednak w tej kwestii prawdziwe kontrowersje zaczną się dopiero, gdy przyjdzie do dokładnego definiowania celów oraz narzędzi do weryfikowania zgodności między płatnościami i polityką klimatyczną. Fiński projekt bardzo boleśnie uderza w Europejski Fundusz Obronny, który ma wspomagać budowę „unii obronnej” poprzez pogłębianie współpracy przemysłów zbrojeniowych w krajach UE oraz zwiększenie ich konkurencji, choć dotychczas są wyłączone spod wielu reguł wspólnego rynku. Finlandia proponuje na ten Fundusz ok. 6 mld euro, czyli o aż połowę mniej, niż dotychczas planowano.
Ani Polska, ani inne kraje Unii jeszcze nie ustosunkowały się do fińskiej propozycji. Jednak na razie trudno się spodziewać, że Niemcy, Holendrzy, Austriacy, Szwedzi już teraz odpuszczą postulat, by unijny budżet ściąć znacznie bardziej, czyli do 1 proc. unijnego DNB. Z kolei Polska jest wśród 17-18 krajów, które nadal oficjalnie sprzeciwiają się wszelkim cięciom polityki spójności w porównaniu z obecną siedmiolatką (a ich rzeczywistym celem jest złagodzenie cięć). Jednak negocjacje budżetowe, które zostaną sfinalizowanie w 2020 r. (zdaniem pesymistów dopiero w II półroczu), będą niełatwym testem dla grupy „przyjaciół polityki spójności”. Słoweńcy i część krajów bałtyckich – zdaniem niektórych unijnych dyplomatów - już teraz po cichu sygnalizują większą ugodowość w sprawie redukcji w nowym budżecie UE.