W końcu bezpieczni. Izraelscy zakładnicy o niewoli Hamasu
7 grudnia 2023Ten telefon wywołał u Yaira Mosesa mieszane uczucia. Jego matka Margalit znalazła się na liście pierwszych zakładników, którzy mieli zostać uwolnieni 24 listopada, zaledwie kilka godzin po wejściu w życie zawieszenia broni. Terroryści z Hamasu wywieźli Margalit Moses do Strefy Gazy 7 października, gdy uprowadzili ją z rodzinnego kibucu Nir Oz.
– Na wieść o uwolnieniu byliśmy bardzo szczęśliwi, ale także bardzo zaniepokojeni – przyznaje Yair Moses w rozmowie z DW. Na początku nikt nie był pewny, czy to naprawdę się wydarzy, czy ludzie znajdą się na liście, jak przebiegnie ich przekazanie Międzynarodowemu Czerwonemu Krzyżowi, jak dostaną się do Egiptu, a następnie z powrotem do Izraela i jak długo potrwa ten proces.
Dopiero, gdy zobaczył swoją 78-letnią matkę na pierwszych filmach Hamasu z zakładnikami przekazywanymi Czerwonemu Krzyżowi, uwierzyl, że wróci ona do domu. – Gdy zobaczyliśmy ją machającą z samochodu, a następnie biegnącą do autobusu, zdaliśmy sobie sprawę, że przynajmniej fizycznie wydaje się być w porządku. I oczywiście byliśmy bardzo szczęśliwi – opowiada Moses.
Stan psychiczny zakładników
Na pierwszy rzut oka wiele ze 110 uwolnionych osób było w dobrym stanie. Chociaż stracili na wadze, to poza tymi, którzy zostali ranni podczas uprowadzenia, nie mieli widocznych obrażeń. Ale ich stan psychiczny niepokoi.
W atakach terrorystycznych 7 października Hamas zabił 1200 Izraelczyków, a 239 z miejscowości w południowym Izraelu porwał i przewiózł do Strefy Gazy. Według danych kontrolowanego przez Hamas ministerstwa zdrowia w Strefie Gazy od początku wojny izraelska armia zabiła tam ponad 15 800 Palestyńczyków. Liczb tych nie można zweryfikować.
Ludzie, którzy 7 października zostali uprowadzeni, musieli patrzeć, jak ich krewni lub sąsiedzi są zabijani. Inni dopiero po uwolnieniu dowiedzieli się, że ich małżonkowie lub rodzina również zostali uprowadzeni. Dorośli mężczyźni wciąż nie zostali uwolnieni.
Niektórzy z zakładników byli bici
Przeżycia zakładników stopniowo docierają do izraelskiej opinii publicznej, na razie fragmentarycznie. Nie wszystko, co uwolnieni zakładnicy mówią swoim rodzinom, jest upubliczniane. Margalit Moses opowiedziała rodzinie wiele – przyznaje jej syn: – Ale nie możemy podzielić się tym wszystkim. Poproszono nas, abyśmy tego nie robili w trosce o zakładników, którzy wciąż są w niewoli.
Moses nie wyjaśnia, kto zwrócił się z taką prośbą do rodziny i jego matki. – Mogę powiedzieć, że starała się zachować pozytywne nastawienie, starała się pomagać innym, np. gdy starsi ludzie musieli iść do toalety. Próbowała śpiewać z innymi lub dzielić się pomysłami, rozmawiać z innymi.
Na nagraniach wideo z momentu przekazywania zakładników pracownikom Czerwonego Krzyża niektórzy zakładnicy machali terrorystom na pożegnanie. – To było przedstawienie, które musieli odegrać – wyjaśnia Asher Ben-Arieh, profesor na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Relacje zakładników, którzy wrócili, wyniki badań lekarskich i psychologicznych, historie, które słyszeliśmy, pokazują, że nie było to przyjazne traktowanie.
Prof. Ben-Arieh, specjalista ds. traumy u dzieci, pracował nad wytycznymi ws. traktowania zakładników po ich powrocie do domu i rozmawiał z uwolnionymi dziećmi i matkami. – Były też zeznania tajskich zakładników. Niektórzy byli traktowani trochę lepiej, inni gorzej. Niektórzy byli bici, inni pozbawiani jedzenia, jeszcze innym uniemożliwiano sen. To było brutalne.
Dziewięciolatka mówi szeptem
Krewni innych zakładników opisywali swoje doświadczenia w izraelskich i zagranicznych mediach – opowiadali, że jedzenia na początku wystarczało, ale potem było go coraz mniej, tylko trochę ryżu i herbatników. 12-letni Eytan musiał, według jego ciotki Deborah Cohen, „oglądać przerażające filmiki z ataku 7 października" i przez pewien czas był trzymany sam w pokoju. – Kiedy przybył do Gazy, ludzie, których mijał, bili go – powiedziała Cohen francuskiemu nadawcy. – Grozili dzieciom bronią, jeśli zaczną płakać.
Dziewięcioletnia Emily zaraz po powrocie ze Strefy Gazy mówiła tylko szeptem, opowiada jej ojciec: – Kiedy do mnie mówiła, nic nie rozumiałem.
Wujek uwolnionej 13-letniej Hili donosi o 50 dniach spędzonych w ciemności, bez możliwości wzięcia prysznica i z niewielką ilością jedzenia. Niektórzy spali na ławkach, inni – na materacach na podłodze. – Kazano im szeptać w ciągu dnia i być cicho w nocy – powiedział izraelskim mediom wuj Hili Yair Rotem.
Lekarze i psycholodzy zalecili rodzinom, aby nie wywierały presji na uwolnionych, zadając im pytania lub udzielając informacji. – Wszystko, czego teraz potrzebują, to ponownie poczuć kontrolę nad swoim życiem – mówi prof. Asher Ben-Arieh. – Najważniejsze to nie decydować za nich. Trzeba zapytać ich, czego chcą lub czego nie chcą robić i pozwolić im w jak największym stopniu odzyskać kontrolę nad swoim życiem – powtarza ekspert
Hamas wciąż więzi ponad 130 osób
Dla Yaira Mosesa koszmar się nie skończył. Jego 80-letni ojciec nadal jest w niewoli Hamasu. Rozwiedzeni rodzice Mosesa mieszkali w Nir Oz, kibucu, który 7 października zaatakował Hamas. Od dwóch miesięcy Yair nie ma żadnych wiadomości o ojcu. Izrael zakłada, że terroryści nadal przetrzymują 137 zakładników.
Międzynarodowy Czerwony Krzyż również nie ma dostępu do zakładników w Strefie Gazy. – Każdego dnia martwię się o mojego ojca, ale także o wszystkich innych, którzy wciąż tam są – mówi Moses. Sam dorastał w Nir Oz i zna wielu mieszkańców kibucu: – Dla mnie to nie jest tylko lista nazwisk, znałem ich wszystkich. Ale i inni, których nie znam – młodzi ludzie z partii w Re'im, żołnierze – wszyscy muszą wrócić.
Artykuł ukazał się pierwotnie na stronie Niemieckiej Redakcji DW.