Wyznanie polityka: Będąc kanclerzem dziesiątki razy straciłem przytomność
29 listopada 2014W czasie, kiedy socjaldemokrata Helmut Schmidt sprawował urząd kanclerza RFN, jego wyznanie wywołałoby polityczne trzęsienie ziemi. Okres jego rządów był szczególnie burzliwy w niemieckiej i europejskiej polityce. To on dzierżył stery rządu, kiedy Niemcy przeżywały w 1977 roku "gorącą jesień" w czasach terroru Frakcji Czerwonej Armii (RAF). To on toczył debatę ws. dozbrojenia NATO z własną partią SPD i Zielonymi, to on staczał batalie z frakcją FDP, sprzyjającą przede wszystkim gospodarce.
Żaden inny kanclerz Niemiec przed nim i po nim nie cieszył się opinią tak zdyscyplinowanego, opanowanego i skutecznego jak Helmut Schmidt.
To nie interesuje Niemców
Dopiero teraz wyszło na jaw, że w okresie, kiedy piastował stanowisko kanclerza, od 1974 do 1982 roku, zmagał się z ogromnymi problemami zdrowotnymi. Jak przyznał w piątek (28.11) na konferencji zorganizowanej przez "Die Zeit" w Hamburgu, w tym okresie prawie sto razy tracił przytomność, czasami tylko na kilka sekund. To jednak nie odwiodło go od "wypełniania politycznego obowiązku". Obecnie ma już piąty rozrusznik serca, który jest dużo lepszy niż pierwszy, jak zaznaczył.
Na konferencji poświęconej opiece zdrowotnej w RFN Schmidt przyznał, że już w wieku 50 lat zorientował się, że praca polityka bardzo nadwyręża jego zdrowie. - Nigdy nie byłem zupełnie zdrowy - wyznał.
Jego zdaniem Niemcy są dużo bardziej dyskretni i powściągliwi, jeżeli chodzi o stan zdrowia swoich polityków, niż na przykład Amerykanie.
- Nie wiemy przecież, jaki był stan zdrowia ostatnich kanclerzy czy jak czuje się pani Merkel. To nas po prostu nie interesuje - stwierdził nestor niemieckiej polityki, będący najbardziej prominentnym nałogowym palaczem w RFN.
dpa / Małgorzata Matzke