Zagraniczni korespondenci o kampanii wyborczej
25 października 2015Największe niemieckie media wyjątkowo uważnie śledziły w tym roku wydarzenia polityczne w Polsce. Prasa co parę dni obszernie relacjonowała walkę wyborczą, analizując sytuację na scenie politycznej. Niemieckie media mają tradycyjnie najwięcej akredytowanych dziennikarzy w Polsce. Szereg zagranicznych mediów oceniało sytuację w Polsce przez pryzmat Berlina również z innego powodu. Tam bowiem znajdują się placówki i korespondenci obsługujący z Berlina region całej Europy środkowej.
Demokratyczny kraj
Jednym z nich jest Derek Scally z "The Irish Times". O tegorocznej kampanii wyborczej mówi, że była „trochę nudna”. - Miałem wrażenie, że PO od początku czuła, jakby jej czas dobiegł końca - mówi Scally.
Dla niego kluczowym punktem dla rozwoju polityki w Polsce będzie fakt, czy w partii Jarosława Kaczyńskiego dojdzie do zmiany pokoleniowej. - Jeżeli młodzi, jak Duda i Szydło się wyemancypują, może to być w przyszłości pragmatyczna prawicowa partia - twierdzi.
Korespondent z Irlandii, obserwujący Polskę od lat, postrzega ją dziś, jako mocny i stabilny kraj. Wbrew ogólnej opinii dotyczy to również kultury politycznej, uważa. – Przed 10 laty żadna partia nie mogła liczyć na reelekcję – mówi. – W międzyczasie to się udało PO.
Fakt, po 8 latach rządów pojawiająca się perspektywa utraty władzy „nie jest niczym szczególnym i przypomina sytuację, jaka ma miejsce w wielu zachodnich demokracjach”, podkreśla Irlandczyk.
Rozczarowująca debata telewizyjna
Wyższe oczekiwania wobec polskiej klasy politycznej miał Armin Coerper, korespondent niemieckiej telewizji ZDF. Dla niego kampania osiągnęła „krytyczny poziom podczas debaty telewizyjnej” obydwu kandydatek. – Ani Beata Szydło, ani Ewa Kopacz nie powiedziały zdania na temat polityki zagranicznej czy europejskiej – zauważył. - Nie wiem, jak to możliwe, że liderki dwóch największych partii, czyli elita polityczna dużego kraju, który walczy o większą rolę w Europie, mogą w najważniejszej telewizyjnej debacie pominąć ten temat - mówi Coerper.
W opinii niemieckiego dziennikarza kampania miała „raczej destrukcyjny charakter”, bo partie koncentrowały się bardziej na „pomniejszaniu zasług przeciwnika, niż mówieniu o własnych celach”. Fakt, że aspekty polsko-niemieckie nie odgrywały roli, świadczy o tym, iż stratedzy PiS wyciągnęli wnioski. – Dziś już nie wierzą, że wzniecając antyniemieckie nastroje można pozyskać elektorat - powiedział Coerper.
Solidarność nowych
W przypadku, gdyby potwierdziły się prognozy, korespondent ZDF spodziewa się zwrotu Warszawy w kierunku Węgier oraz Grupy Wyszehradzkiej. Tego samego zdania jest Gerhard Gnauck, korespondent gazety "Die Welt", należącej do koncernu Springera. - W aktualnym kryzysie uchodźczym nowe państwa UE demonstrują solidarność - mówi. – Spodzieiwam się jakiegoś rozłamu między nowymi a starymi członkami Unii.
W sprawach polsko-niemieckich Gnauck nie spodziewa się pogorszenia klimatu. – Nie ma już Schroedera i Steinbach, powiedział. Do napięć może natomiast, jego zdaniem, dojść z powodu rosyjsko-niemieckiej współpracy. Gnauck przypomina o drugiej nitce gazociągu Północnego oraz że „40 proc. magazynów gazu w Niemczech znajduje się w międzyczasie w rosyjskich rękach”. - Merkel mówi jedno, a niemiecki biznes robi swoje - dodaje.
Pusta afera zmienia politykę i walka na kwiaty
Zdaniem Gnaucka kampanię wyborczą zdeterminowała afera podsłuchowa. – Zaszokowało mnie, że afera wymierzona tylko w polityków rządu, która merytorycznie nic nie wniosła, a w którą zamieszany był biznesmen z rosyjskimi powiązaniami, może tyle zmienić w sytuacji politycznej kraju – mówi korespondent "Die Welt".
Gnauck podkreśla, że „premier Kopacz wyciągnęła z afery maksymalne polityczne konsekwencje”, odsuwając od stanowisk liderów własnej partii, ale nie rozegrała tego argumentu w kampanii. – Kiedy Beata Szydło przypomniała w debacie telewizyjnej o aferze, Kopacz była tak zdenerwowana, że zapomniała o tym przypomnieć, choć mogła to skwitować jednym zdaniem: bohaterowie afery Sikorski i Roskowski nie kandydują już do Sejmu - zauważył Gnauck.
Ogólnie korespondent "Die Welt" dostrzega na polskiej scenie politycznej wzrost populizmu. - W wyborach mają szanse Korwin-Mikke i Kukiz, a to nie wróży nic dobrego - uważa. Za pozytywnie uważa, że nie było w tym roku „akcji poniżej pasa”, jak bywało wcześniej. – Liderzy partii nie proponowali już konkurentom podania nogi, zamiast ręki. To była walka kobiet, rzucały raczej kwiatami.
Róża Romaniec, Warszawa